Czy polska prawica przyjmie kształt zachodnioeuropejskich chadecji, które dziś są „politycznie poprawne”? Rezygnacja przez partie prawicowe i centroprawicowe z obrony tradycyjnych wartości jest zjawiskiem ogólnoeuropejskim. Zachodnioeuropejskie partie chadeckie i konserwatywne takimi pozostają z nazwy natomiast w praktyce politycznej przekształciły się w „oświecone”, nowoczesnej niby-prawice, które w gruncie rzeczy niewiele różnią się od partii lewicowo-liberalnych.
Jeśli przyjrzymy się życiu politycznemu w Polsce po 1989 roku, to zobaczymy, że funkcjonowanie wielu spośród partii powołujących się na swoją prawicowość czy chrześcijańską inspirację, może służyć jako ilustracja zachodnich doświadczeń. Prawo i Sprawiedliwość w tej kwestii też cechuje pewną dwutorowość: są politycy czytelnie odwołujący się wartości chrześcijańskich, są politycy, bardziej w tych kwestiach „umiarkowani” i „postępowi”. Znamienne było sejmowe głosowanie w lutym 2023 roku nad obywatelskim projektem ustawy „Aborcja to zabójstwo” uszczelniającym zakres prawnej ochrony życia ludzkiego. Zaledwie 88 posłów PiS głosowało za skierowaniem projektu do dalszych prac w Komisji, a większość Klubu PIS opowiedziała się za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu, w tym prawie całe kierownictwo partii…
Europejskie partie, które u swych początków odwoływały się do inspiracji chrześcijańskiej, funkcjonując w realiach demokracji liberalnej i próbując wkomponować się w ten system, doprowadziły do rozmycia fundamentów ideowo-programowych, na których zostały zbudowane. Poddały się zjawisku określanemu jako modernizm polityczny. Polega ono na uleganiu regułom liberalnej demokracji (odrywającej się coraz bardziej od wartości), które prędzej czy później prowadzą do relatywizmu moralnego. Potwierdza to przykład włoskiej partii chrześcijańsko-demokratycznej (przez całe dziesięciolecia głównej siły politycznej na Półwyspie Apenińskim) przenikliwie opisany przez prof. Rocco Buttigtionego.
W początkach włoskiej chadecji, elektorat katolicki w sposób zasadniczy przyczynił się do budowy potęgi tej partii. Z czasem współpraca między wyborcami a Chrześcijańską Demokracją (Democrazia Cristiana) zaczęła przybierać niepokojącą formę. Otóż, przed każdymi wyborami pojawiał się ten sam scenariusz. W środowisku ludzi wierzących, nierzadko głosem hierarchii, wskazywano wyraźnie, że dobrze byłoby oddać glos na partię chadecką, która reprezentuje katolików świeckich. Następnie kandydaci z Chrześcijańskiej Demokracji próbowali pozyskać ten elektorat.
Ujawniała się jednak coraz bardziej charakterystyczna tendencja. Zgodnie z regułami partyjnej pragmatyki personalnej na listy wyborcze zaczęli trafiać kandydaci z klucza partyjnych układów, a nie osoby z formacją katolicką – często odmienne w poglądach od ośrodków wywierających wpływ na gremium kierownicze partii; stwarzające kłopoty, bo w kwestiach zasadniczych niesterowalne. W sytuacji, w której mniej więcej wiadomo, jakim poparciem cieszy się dana partia, o wyborze danego parlamentarzysty czy radnego decyduje de facto aparat partyjny, który umieszcza na liście danego kandydata. Elektorat w zasadzie staje wobec plebiscytu i jest użyty jako zakładnik sytuacji.
W ten sposób dzięki wyborcom katolickim chadecja włoska odnosiła sukcesy. Ich passa nie przyczyniła się jednak do osadzenia rozwoju ekonomicznego na mocnym fundamencie etycznym. Na protesty opinii katolickiej, że nie są realizowane postulaty ludzi wierzących, ze strony chrześcijańskich demokratów padała zawsze ta sama odpowiedź: „Aby uchwalić dobrą ustawę zakazującą aborcji, broniącą rodziny, popierającą wolność szkolnictwa i tym podobne, trzeba mieć w parlamencie absolutną większość, którą Chrześcijańska Demokracja nie dysponuje. Katolicy muszą zatem w odniesieniu do tych kwestii poddać się i zgodzić na pozostanie w mniejszości”. W zamian od czasu do czasu organizowano manifestacje, protesty czy inne akcje podnoszące te tematy, by utrzymywać elektorat w przekonaniu, że chadecja odzwierciedla aspiracje ludzi wierzących.
Pojawiła się również argumentacja, że chcąc w przyszłości uzyskać większy wpływ na przebieg wydarzeń, należy zabiegać o glosy niezdecydowanych. W ich pozyskaniu akcentowanie cech specyficznie katolickich byłoby przeszkodą. Ponadto pozostałe partie błyskawicznie zorientowały się, że nie uda im się zdobyć znaczącej części elektoratu katolickiego, dlatego zabiegały o poparcie hałaśliwej antykatolickiej mniejszości, której wpływ na politykę stawał się dzięki temu nieproporcjonalny do ich rzeczywistej siły. I tak marginalizowany katolicki elektorat był coraz bardziej rozczarowany. Następowało rozmiękczenie oblicza partii wyraźnie odwołującej się do katolickiego rodowodu. Chadecja zaczęła się coraz mniej różnić od innych ugrupowań, a lata jej rządów były zarazem latami szalejącej sekularyzacji oraz ustawowego wprowadzenia rozwodów i aborcji.
Wobec tych tendencji, dominujących we współczesnej demokracji liberalnej, szczególnego sensu nabiera zrozumienie tego, co oznacza „prawicowość”, by umieć oddzielić chaos semantyczny i doraźną koniunkturę od produktów prawicowopodobnych. Prawicowość życie człowieka odnosi do wymiaru transcendentalnego. Odwołuje się do sprawdzonych przez pokolenia wzorców i archetypów, takich jak: rodzina, własność, wolność, gospodarka. Charakteryzuje się personalizmem, przywiązaniem do tradycji i autorytetów. Podkreśla stałość i niezmienność podstawowych wartości, które określają zasady stosunków i relacji międzyludzkich oraz poszanowanie autonomii osoby ludzkiej. Sprzeciwia się relatywizmowi moralnemu. By wiedzieć, kto jest kim i czym różni się „Civitas Dei” od „Civitas mundi”, pomocne są pytania o istotę polityki w środowiskach odwołujących się do prawicowości i inspiracji chrześcijańskiej. Co jest istotą polityki: czy wierność wyznawanym wartościom i głoszonemu programowi, czy relatywizm, pragmatyzm i zasada, że cel uświęca środki? Co to znaczy być politykiem-katolikiem w czasach demokracji liberalnej? Jakie są granice kompromisu, co jest celem polityki: roztropna troska o dobro wspólne czy wąski interes grupy partyjnej?
Odpowiedzi na te pytania są szczególnie ważne, gdyż w dzisiejszej koncepcji polityki sukces i skuteczność są uznawane za „najwyższe dobro”. Władza odrywa się od służby dobru wspólnemu i determinuje stosunki między ludźmi, które polegają na tym, że jedna ze stron może w sposób trwały i zagwarantowany instytucjonalnie zmuszać drugą stronę do określonego postępowania oraz posiada środki zapewniające jej kontrolę tego postępowania. Społeczeństwo jest ujmowane nie jako wspólnota ludzka nakierowana na dobro drugiego człowieka, ale mechanistycznie, jako zbiór jednostek, które pozostają między sobą w nieustannym konflikcie.
Jan Maria Jackowski
Źródło: W Naszej Rodzinie 9/2023