Opublikowano w kategorii: Publikacje prasowe

W Naszej Rodzinie – Polska w projekcie Fit for 55

W debacie publicznej nasila się dyskusja o wprowadzanym przez Unię Europejską pakiecie klimatycznym. Szczególna uwaga opinii publicznej skupiona jest na  jego skutkach gospodarczych, społecznych i politycznych dla Polski, a przede wszystkim jak te rozwiązania wpłyną na budżety rodzin. Polityka Unii Europejskiej w tym zakresie oznacza bowiem dla milionów Polaków pogorszenie sytuacji życiowej, a nawet ubóstwo, a dla polskiej gospodarki kryzys energetyczny, osłabienie potencjału i konkurencyjności.  

    Pakiet klimatyczny jest też wymiennie określany jako Fit for 55, który w ramach Europejskiego Zielonego Ładu określa zbiór dyrektyw i rozporządzeń zmierzających do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. do 2030 r. w odniesieniu do 1990 r. Celem nadrzędnym jest uzyskanie tzw. neutralności klimatycznej do 2050 roku. Aby to osiągnąć, podobnie jak już jest w energetyce, postanowiono o dołączeniu do systemu ETS takich wrażliwych społecznie obszarów jak transport, który odpowiada za 27 proc. emisji CO2 i budownictwo, nie tylko w aspekcie budowalnych, ale również eksploatacyjnym, które emituje 36 proc. gazów cieplarnianych.

      Emisje z samochodów osobowych będą obciążone koniecznością zakupu uprawnień, podobnie jak obecnie w przypadku np. energetyki, podobnie emisje budynków. Nie wiadomo jeszcze jak będzie wyglądał obrót tymi uprawnieniami, ale wiele wskazuje, że te uprawnienia będą kupowane przez hurtowych sprzedawców paliw, np. koncerny naftowe, aby uprościć całą procedurę, ale – jak stwierdzają nawet zwolennicy tych rozwiązań – oczywiste jest, że koszty zostaną przerzucone na odbiorców indywidualnych i staną się składową ceny danego paliwa na stacji benzynowej. Rok 2035 ustanowiono jako datę graniczną , bo wtedy ma wejść w życie całkowity zakaz rejestracji samochodów spalinowych w krajach członkowskich Unii Europejskiej.

    Fit for 55 nie ogranicza się do energetyki, transportu czy budownictwa, ale również oznacza wdrożenie granicznego podatku węglowego (CBAM). Ta regulacja wprowadza mechanizm dostosowywania cen poszczególnych produktów takich jak   żelazo, stal, cement, aluminium, nawozy, wodór oraz energia elektryczna sprowadzanych do Europy. Idea jest taka, że CBAM ma zrekompensować wyższy koszt wytworzenia tych produktów ze względu na system ETS w krajach członkowskich UE i zrównoważyć cenowo ich import spoza UE, a więc z krajów, w których normy klimatyczne nie są tak bardzo rygorystyczne.

     W sposób oczywisty CBAM wpłynie na wzrost kosztów produkcji wszystkich europejskich towarów, czyli zwiększy ich cenę, co osłabi ich konkurencyjność na rynkach światowych. Natomiast objęcie system ETS transportu morskiego oraz lotnictwa, oznacza „koniec ery tanich lotów”. Ponadto w pakiecie FiT 55 zawarto regulacje dotyczące ekspansji obszarów leśnych oraz – „na osłodę łez” – powołanie Społecznego Funduszu Klimatycznego dla złagodzenia skutków polityki klimatycznej dla wrażliwej części społeczeństw. Zawarto również nowe zalecenia i rozwiązania dot. efektywności energetycznej oraz jeszcze większe wsparcie dla energii odnawialnej i elektromobilności.

     Ten pakiet w praktyce oznacza, że Polacy  już w najbliższym czasie będą jeszcze bardziej ubożeli. Nastąpią ograniczenia w dotychczasowym sposobie życia, choćby swobody poruszania się np. samochodami napędzanymi silnikami spalinowymi bo to będzie coraz bardziej drogie. W zależności od parametrów energetycznych budynku, w którym zamieszkuje dany obywateli wzrosną czynsze i będzie to „kara” za niską energooszczędność budynków, w których dana osoba zamieszkuje. Według szacunków  Polskiego Instytutu Ekonomicznego oznacza to , że nastąpi 50 proc. wzrost kosztów energii w wyniku wprowadzenia  opłat za emisje w transporcie indywidulanym i aż 108 proc. w budynkach mieszkalnych.

     Zdaniem specjalistów z Banku Pekao SA, na których powoływał się wicepremier Jacek Sasin, koszt wprowadzenia pakietu dla Polski to niewyobrażalna kwota  2,4 bln zł do 2030 r! Dla porównania roczny budżet państwa w roku 2023 wynosił 672 mld zł, czyli nieco ponad ¼ tej sumy, a wyliczone odszkodowania za zniszczenia wojenne spowodowane przez Niemców w czasie II wojny  światowej  to 6 bln 220 mld zł. Oczywiście koszt wdrożenia Fit for 55 częściowo będzie ponosił budżet państwa, częściowo polska gospodarka, ale w gruncie rzeczy każdy Polak, któremu autorzy Zielonego Europejskiego Ładu wystawiają rachunek do zapłacenia na 64 tys. zł. Po przeliczeniu na czteroosobową rodzinę koszt dekarbonizacji w latach 2021–2030 wyniesie ok. 256 tys. zł, a za takie pieniądze można kupić niewielkie mieszkanie na rynku wtórnym.  Polska energetyka jest oparta na węglu w 70 proc. „Tymczasem UE – stwierdził wicepremier Jacek Sasin – oczekuje od nas nie jakichś kosmetycznych zmian, ale gigantycznej i niezwykle kosztownej rewolucji. Moim zdaniem koszt pakietu klimatycznego jest nie do udźwignięcia przez Polaków”.

    Im bardziej Polacy poznają szczegóły polityki klimatycznej UE wdrażanej również w Polsce i co to oznacza dla poziomu życia, tym bardziej rządzący przerzucają się winą za przyjęte rozwiązania. Krytykują rządzących nie tylko przedstawiciele opozycyjnej Konfederacji, ale również politycy związani z obozem władzy, w tym bardzo konsekwentnie od kilku lat Suwerenna Polska ze Zbigniewem Ziobro, ale także niektórzy przedstawiciele PiS jak Beata Szydło czy Jacek Sasin. Tym bardziej, że opinia publiczna dowiaduje się o konieczności wprowadzania co raz to nowych i niepopularnych społecznie rozwiązań jeszcze niedawno niewyobrażalnych. Poza tym już  za trzy miesiące w Polsce będą wybory parlamentarne i wyborcy mogą przy urnach wyciągnąć wnioski niekorzystne dla obozu władzy. Mateusz Morawiecki i niektórzy jego ministrowie twierdzą, że Polska nie mogła zatrzymać prac nad tym pakietem bo to są regulacje, które nie wymagają jednomyślności. Czy to zatem prawda, czy manipulacja?

    To prawda, że pakiet FF55 to zbiór regulacji, z których większości Polska nie może zablokować wetem, ponieważ są uchwalane większością i jednomyślność nie jest wymagana. Traktat Lizboński, przyjęty już po wejściu Polski do UE, którego akt ratyfikacyjny w 2008 roku podpisał ówczesny prezydent Lech Kaczyński zmieniał reguły gry Traktatu Nicejskiego (znacznie korzystniejszego dla Polski) i jasno określił, że Rada Europejska co do zasady podejmuje decyzje prawodawcze większością kwalifikowaną natomiast odstępstwa od tej reguły wymagają dookreślenia w traktatach. W świetle Traktatu Lizbońskiego istnieje co prawda możliwość zablokowania decyzji prawodawczej ale to wymaga tzw. mniejszości blokującej, czyli konieczności zbudowania takiej koalicji państw członkowskich UE, która reprezentuje co najmniej 35% populacji UE. A to w przypadku obecnego rządu, który nie ma zdolności koalicyjnej do stworzenia takiej grupy państw jest nierealne. 

     Jednak w propagandzie rządowej pomijany jest fakt, że w grudniu 2020 r. podjęto decyzję kierunkową, która otwarła możliwości tworzenia tych szczegółowych regulacji i wtedy weto można było zastosować. Mateusz Morawiecki tego nie zrobił. Przyznała to Beata Szydło, była premier, a obecnie eurodeputowana, która stwierdziła: „Fit for 55 można było zablokować na pierwszym etapie. W tej chwili, już na etapie rozporządzeń, jest to trudne, ale wtedy, kiedy w ogóle ten kierunek był uruchamiany, można było zgłosić weto”.

       Prace nad pakietem klimatycznym rozpoczęły się znacznie wcześniej. Tak naprawdę momentem, w którym można było zablokować ten kierunek aktywności Wspólnoty Europejskiej był rok 2007. To wówczas w marcu 2007 roku była najlepsza możliwość zablokowania dalszych prac, a więc w czasach premier Kaczyński i prezydent Kaczyński o tym decydowali. Natomiast       Mateusz Morawiecki już w grudniu 2019 roku podczas posiedzenia Rady Europejskiej nie sprzeciwił zatwierdzeniu na poziomie unijnym strategii Europejskiego Zielonego Ładu, której celem było radykalne zaostrzenie celów polityki klimatycznej i osiągnięcie przez Unię Europejską neutralności klimatycznej do 2050 roku.

      Podczas posiedzenia  Rady Europejskiej 11 grudnia 2020 roku Mateusz Morawiecki zgodził się na pakt klimatyczny Fit for 55 i tym samym zgodził się na zwiększenie celu redukcji CO2 z 40 do 55 proc. do roku 2030. W konkluzji szczytu znalazło się też – popierane przez premiera Morawieckiego ponaglenie Komisji Europejskiej, by opracowała projekt „granicznej opłaty węglowej”. Chodzi o to o czym pisałem wyżej, czyli o CEBAM, czyli opłatę lub cło od towarów importowanych do Unii, lecz produkowanych w krajach niższych normach klimatycznych, co daje im cenową przewagę nad producentami UE, ponoszącymi duże koszty standardów klimatycznych. Solidarna Polska już w połowie grudnia 2020 roku wyrażała dezaprobatę dla takiego rozwiązania.

      Dzisiaj Mateusz Morawiecki wylewa krokodyle łzy i sprzeciwia się na użytek propagandy wewnętrznej zakazowi rejestracji samochodów spalinowych od 2035 roku. Natomiast politycy obozu rządzącego wzajemnie się przerzucają odpowiedzialnością za rozwiązania, które zmieniają nasz poziom życia i zakres wolności. Powodują bowiem przymusowe narzucenie utopijnych zasad i regulacji, które zostały uznane za „jedynie słuszne”. I zapewne prędzej czy później nastąpi reakcja społeczeństw zamieszkujących w państwach europejskich zgodnie z trzecią zasadą dynamiki Newtona: akcja równa się reakcja.

                                                              Jan Maria Jackowski

Źródło: W Naszej Rodzinie