W poprzednim numerze WNR pisałem o Krajowym Planie Odbudowy i
warunkach, na jakich mamy otrzymać środki europejskie: 24 mld euro
grantów i 34 mld euro pożyczek z Brukseli. Te warunki, dotyczące nie
tylko tak zwanej praworządności, ale również m.in. przedłużenia
efektywnego wieku emerytalnego, ozusowania wszelkich umów cywilno-
prawnych, wprowadzenia podatku od samochodów spalinowych, opłat
za korzystanie z dróg ekspresowych, przekształcenia naszej energetyki
na zgodną z założeniami „zielonego ładu” (co oznacza idące w setki
miliardów zł inwestycje będące gigantycznym obciążeniem dla i polskiej
gospodarki), a wszystko to razem spowoduje obciążenie większości
Polaków kolejnymi podatkami i kosztami. Pisałem: „I o tym wszystkim
zdecydowano za plecami Polaków, bez żadnych konsultacji (nawet z
własnym zapleczem politycznym, co przyznał Marek Suski, prominentny
polityk PiS: „Głosowałem za Krajowym Planem Odbudowy, ale nie za
żadnymi aneksami. Nikt nam nie przedstawiał tego rodzaju rzeczy” ) i za
ich własne pieniądze, bo część KPO to przecież dług, który Polska – bez
względu czy dostanie te środki czy ich nie otrzyma i tak będzie musiała
spłacać”.
Dziś już wiadomo, że pomimo, iż Polska wycofała się z części
rozwiązań wprowadzonych w wymiarze sprawiedliwości po 2016 roku
(zgodnie z zasadą: „jedno ustępstwo doprowadza do eskalacji żądań”) to
i tak tych środków z KPO nie ma i nie zanosi się na to, aby sytuacja
uległa zmianie. Tymczasem według rządu powinny już dawno do nas
wpłynąć miliardy euro z Unii i miały one przekształcić Polskę w krainę
mlekiem i miodem płynąca. Premier Mateusz Morawiecki o KPO
wielokrotnie mówił jako o „wielkim sukcesie Polski” i „nowym planie
Marshalla”, a Ministerstwo Finansów twierdziło, że to pieniądze, które
wzmocnią polską walutę. Tymczasem potwierdza się – niestety – to
przed czym przestrzegałem w poprzednim numerze WNR.
Najprawdopodobniej nie będziemy mieli ani pieniędzy z KPO, ani
suwerenności w wielu decyzjach dotyczących naszego państwa, a na
dodatek będziemy musieli solidarnie z tymi krajami, które już od dawna
mają środki z KPO i wspierają nimi swoje gospodarki, solidarnie spłacać
zaciągnięte kredyty na finansowanie KPO.
Na początku sierpnia pojawiła się bowiem informacja, że pomimo, iż
nie uzyskamy miliardów euro z Brukseli to i tak podatnicy polscy będą
musieli płacić olbrzymie odsetki od zaciągniętego przez kraje UE
gigantycznego kredytu. Według „Dziennika Gazeta Prawna” koszt
sfinansowania odsetek od pożyczek zaciągniętych przez Unię
Europejską na KPO do 2027 r. będzie nas kosztować 734 mln euro. Co
2
więcej, wyjście z tego mechanizmu jest w zasadzie według prawników
niemożliwe.
Komentując sytuację z KPO prof. Zdzisław Krasnodębski, poseł do
Parlamentu Europejskiego z ramienia PiS, stwierdził, że nie rozumie
polityki rządu i dodał: „dotychczasowa strategia nie przyniosła nam
żadnego rezultatu. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że bilans jest
negatywny”. Oceniając działania rządu na forum unijnym prof.
Krasnodębski dodał gorzkie słowa: „Z jednej strony bardzo często
wypowiadamy się krytycznie o działaniach KE, a jednocześnie ciągle
zgadzamy się na poszerzenia kompetencji unijnych. Potem nadrabia się
jałowym krzykiem i podnieceniem. Np. dużo mówiono o wecie w sprawie
poszczególnych elementów pakietu „Fit for 55”, kiedy już w ogóle nie
było takich możliwości. Możliwość blokowania pewnych decyzji są tylko
na poziomie Rady Europejskiej – czego nigdy nie robimy. Nie wiem, na
co teraz liczymy?”.
Co zatem należy zrobić w zaistniałej sytuacji? Według prof.
Krasnodębskiego „czas przeciąć te negocjacje i powiedzieć, że
rezygnujemy ze środków na KPO. Jeśli nie otrzymamy środków, to
powinniśmy ogłosić, że transformacja (energetyczna, czyli tzw. zielony
ład) nie będzie się odbywała tak szybko, jakby Komisja sobie życzyła.
Przedtem nie mieliśmy środków z KPO, a Polska rozwijała się bardzo
płynnie. Jeśli chodzi o oświadczenia, to jesteśmy bardzo zdecydowani, a
jak przychodzi do negocjacji, to stajemy się ustępliwi”. Z kolei były szef
MSZ, a obecny europoseł PiS Witold Waszczykowski, swoje stanowisko
wyraził następująco „niepotrzebnie zgodziliśmy się na spełnienie żądań
KE ws. wymiaru sprawiedliwości”. I dodał „Komisja Europejska nie ma
żadnych traktatowych uprawnień, by ingerować w sądownictwo państwa
członkowskiego”. Lecz, co z tego skoro rząd Mateusza Morawickiego
wszedł na to pole i zgodził się na ustępstwa wobec Brukseli.
Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w jednym z wywiadów o
relacje Polski z Unia Europejską stwierdził: „Wykazaliśmy maksimum
dobrej woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi”. I
rozwinął tę myśl: „Jeżeli wygramy (wybory w następnej kadencji),
stosunki z Unią Europejską będziemy musieli ułożyć po nowemu. Nie
może być tak — i nie będzie — że Unia wobec nas nie uznaje traktatów,
porozumień, umów”. Podsumował: „ustępstwa nic nie dały, choć
poszliśmy daleko”. Sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski pytany
o komentarz do słów Jarosława Kaczyńskiego stwierdził: <<Będziemy w
tej chwili stosowali taktykę „ząb za ząb”>>. Jeśli nic się nie zmieni ws.
KPO „to nie pozostaje nam nic innego wtedy jak wyciągnąć wszystkie
armaty, które są w naszym arsenale i odpowiedzieć ogniem
zaporowym”.
3
Niestety, problem jest taki, że to polskie władze poczyniły
piramidalne błędy. Przecież to premier Morawiecki zgodził się dwa lata
temu na zasadę „pieniądze za praworządność”, zgodził się na milowy
krok na drodze federalizacji Unii Europejskiej popierając
uwspólnotowienie zaciąganych przez Bruksele długów oraz nakładanie
europejskich podatków. Zgodził się także na podwyższenie celu
klimatycznego do 2030 roku polegającego na zwiększeniu redukcji emisji
CO2 do 55 proc!. Teraz Polska i Polacy doświadczają skutków tych
nieodpowiedzialnych działań i nie da się wybrnąć z zaistniałej sytuacji
bez ogromnych kosztów. Nie będzie ani pieniędzy, ani honoru, bo
Polska poszła przecież na ustępstwa wobec Brukseli. Co więcej – będą
długi. Natomiast wymachiwanie szabelką, że „nie oddamy ani guzika”
jest obliczone wyłącznie na potrzeby wewnętrznej polityki w Polsce i na
Brukseli nie zrobiło wrażenia gdyż Komisja Europejska już wie, że
stosunkowo łatko można ograć polskie władze.
Jan Maria Jackowski
Źródło: W Naszej Rodzinie 9/2022