Opublikowano w kategorii: Bez kategorii

Nasz Dziennik – Orzeł i reszka: Czy jest plan B?

Ostatni szczyt Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego (NATO) oraz to, co dzieje się w Unii Europejskiej, pokazuje bezdroża dotychczasowych aksjomatów polityki zagranicznej III RP. Przynależność Polski do NATO i równolegle do UE to były główne cele i program polskiej aktywności na arenie międzynarodowej po przemianach 1989 roku. Pakt Północnoatlantycki miał być gwarancją naszego bezpieczeństwa, a przynależność do struktur europejskich – receptą na rozwój cywilizacyjny i gospodarczy oraz certyfikatem naszej europejskości.

Dziś gołym okiem widać, że NATO, które przez lata było skutecznym paktem obronnym, obecnie ewoluuje w stronę struktury polityczno-militarnej będącej instrumentem globalnej polityki USA i narzędziem do rozwiązywania konfliktów regionalnych przede wszystkim w interesie Stanów Zjednoczonych. W tej chwili automatyzm artykułu 5 traktujący każdą agresję na którykolwiek kraj członkowski jako równoznaczny z atakiem na cały Pakt i zobowiązujący wszystkich sygnatariuszy do udzielenia odpowiedniej pomocy jest iluzoryczny i nie gwarantuje bezpieczeństwa Polski.

Unia Europejska po pakcie fiskalnym zamieniła się w strukturę czterech prędkości: 1. twarde jądro (przede wszystkim Niemcy i Francja); 2. strefa euro – 17 krajów; 3. strefa paktu fiskalnego – 25 krajów; 4. strefa UE – 27 krajów. Strefa wspólnej waluty znalazła się w strukturalnym kryzysie i jest realnie zagrożona rozpadem. Kraje członkowskie przeżywają kryzys gospodarczy stawiający pod znakiem zapytania dotychczasowy dobrobyt i model państwa opiekuńczego z szerokimi gwarancjami socjalnymi. Europa doświadcza nie tylko kłopotów gospodarczych, ale trawi ją także zapaść demograficzna i wszelkie negatywne skutki starzejących się i wymierających społeczeństw. Nawet euroentuzjaści przyznają, że tak źle jeszcze nie było. Wyraźnie są widoczne katastrofalne skutki niszczenia chrześcijańskich korzeni naszego kontynentu. Co gorsza, UE została podporządkowana niemieckiej dominacji i obecnie przeżywamy rekonfiguracje układów. A gdy okręt tonie, każdy ratuje się na własną rękę, a idea „europejskości” i „solidarności” jest propagandową fikcją. I tak wracamy do punktu wyjścia. Okazuje się, że problem zdefiniowany w 1907 r. przez Romana Dmowskiego jako „Niemcy, Rosja i kwestia polska” jest jednak – choć w innych warunkach i realiach – nadal uniwersalnie obecny. Po ponad 100 latach i tragicznym doświadczeniu dwóch wojen światowych jakże oczywiste i aktualne jest spostrzeżenie Dmowskiego, że głównym celem polityki niemieckiej jest zdobycie hegemonii w Europie. W dzisiejszych realiach odbywa się to już nie przez kaisera Wilhelma czy Adolfa Hitlera, ale przy wykorzystaniu instrumentu pod nazwą Unia Europejska. Spostrzeżenia co do Rosji w dużej mierze pozostają ponadczasowe i putinowska Moskwa usiłuje odbudować imperialną pozycję Rosji, lecz w tej koncepcji nie ma miejsca dla niepodległej Polski. Czy sternicy nawy państwowej mają plan B i strategię, co robić w sytuacji rozmydlenia NATO i możliwości rozpadu w niezbyt odległej perspektywie Unii Europejskiej w obecnym kształcie? Odpowiedzią na to pytanie niech będzie kolejne zasadnicze pytanie. Czy obecny rząd uprawiający wasalną politykę wobec Niemiec i spolegliwą wobec Rosji jest w stanie realnie dbać o polski interes narodowy?