Zapateryzm, czyli antykatolicyzm
Po objęciu władzy przez José Zapatero religia została wyrugowana ze szkół publicznych, a z programów nauczania zostały usunięte wszelkie odniesienia do chrześcijaństwa i moralności chrześcijańskiej. Rząd dokonał rewizji wydatków budżetowych na Kościoły i związki wyznaniowe, faworyzując kosztem katolików inne wyznania: muzułmanów, protestantów oraz gminy żydowskie. Władze popierają de facto – na razie wbrew obowiązującemu prawu – aborcję na żądanie. Nastąpiła „liberalizacja” procedury rozwodowej, zalegalizowano na szczeblu krajowym „małżeństwa” homoseksualistów wraz z prawem adopcji dzieci przez takie związki. Nasuwa się pytanie, dlaczego w tym katolickim kraju tak silny jest fundamentalizm laicki i następuje tak ostra polaryzacja społeczna?
Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Hiszpania – podobnie jak Polska – jest krajem tradycyjnie katolickim. I właśnie dlatego jest szczególnie poddana agresywnemu i wyjątkowo brutalnemu antykatolicyzmowi o rodowodzie oświeceniowym. Zorganizowana walka z Kościołem trwa w Hiszpanii od XVIII wieku i ma swoją krwawą historię. Nasiliła się wyraźnie w XIX wieku wraz ze wzrostem znaczenia ruchów sekciarskich, masońskich, socjalistycznych, anarchistycznych i liberalnych.
Apogeum niszczenia Kościoła nastąpiło jednak w latach 30. ubiegłego wieku. Było to spowodowane faktem, że w liberalnych środowiskach politycznych, które stanowiły trzon lewicowego rządu utworzonego w 1931 roku, kluczową rolę odgrywały osoby powiązane z masonerią ideologicznie przeciwną religii katolickiej.
Zbiorowe barbarzyństwo
W pierwszej połowie lat 30. ubiegłego wieku został przygotowany grunt pod działania mające na celu eksterminację hiszpańskiego duchowieństwa i ludzi wierzących. Skala okrucieństwa i nienawiści, jakiej dopuścili się republikanie, była porażająca. Dorównuje niechlubnej rewolucji francuskiej oraz rzezi Wandei, a także rewolucji bolszewickiej i zbrodniczemu antyreligijnemu terrorowi stalinowskiemu. We wprowadzonej przez rząd republikański konstytucji nastąpiło drastyczne ograniczenie swobód religijnych i wolności sumienia. Państwo dokonało kasaty wielu zakonów i skonfiskowało ich mienie. Religia została usunięta ze szkół. Zakazywano „propagandy religijnej”, czyli katolickich procesji, pogrzebów i ślubów.
Antykatolickie działania rządu wywołały reakcję biskupów hiszpańskich. Już 6 maja 1931 r. doszło do bardzo ostrego wystąpienia ks. kard. Pedro Segury y Sáenza, arcybiskupa Toledo i Prymasa Hiszpanii. W specjalnym liście pasterskim napiętnował on antykościelną i antyreligijną politykę władz republiki i wezwał do oporu, z jasnym realizmem napominając: „(…) Jeśli pozostaniemy 'cisi i bezczynni', jeśli pozwolimy poddać się 'apatii i strachowi' (…) to nie będziemy mieli prawa lamentować, gdy gorzka rzeczywistość pokaże nam, że zwycięstwo należało do nas, lecz nie wiedzieliśmy, co to znaczy walczyć jak dzielni rycerze gotowi iść na śmierć w chwale”. Kilka lat później okazało się, jak wiele racji miał kardynał, który napominał, że strach apostoła rozzuchwala zło.
Punktem kulminacyjnym prześladowań Kościoła był jednak okres wojny domowej. W latach 1936-1939 nasiliła się akcja niszczenia krzyży, burzenia i palenia świątyń. Zamordowano jedną czwartą duchowieństwa całego kraju. Z rąk rewolucyjnych oprawców, jak obliczyli historycy, zginęło 13 biskupów, 4184 księży, 2365 zakonników oraz 283 siostry zakonne. W niektórych diecezjach wymordowano ponad 90 procent kapłanów! Uśmiercono również ponad 300 tys. świeckich katolików. Rozmiary i różnorodność działań władz republikańskich przeciwko Kościołowi i religii wywoływały rosnące wzburzenie. „Oceniając w sposób ogólny ekscesy rewolucji komunistycznej w Hiszpanii, można stwierdzić, że nie ma w historii narodów zachodnich drugiego takiego zbiorowego barbarzyństwa, takiego nagromadzenia zamachów na podstawowe prawa Boga, społeczeństwa i osoby ludzkiej” – napisali biskupi hiszpańscy w 1937 r. w orędziu do biskupów całego świata.
Testament Azany
Od tamtych tragicznych wydarzeń upłynęło ponad 70 lat, a socjalistyczny rząd, który sprawuje władzę w Hiszpanii od wyborów w 2004 r., najwyraźniej nawiązuje do niektórych elementów tradycji wojującego antyklerykalizmu. Urodzony w 1960 r. José Luis Rodríguez Zapatero, lider socjalistów i premier hiszpańskiego rządu, jest reprezentantem tzw. trzeciej generacji europejskich socjalistów. Pierwsza, której sztandarowymi postaciami byli Willy Brand, kanclerz Niemiec, i Fran?ois Mitterand, prezydent Francji, lansowała „socjalizm z ludzką twarzą”. Druga, reprezentowana przez premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blair'a i kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, proponowała „kapitalizm z czerwonymi ornamentami socjalnymi”. Trzecia proponuje zamiast koloru czerwonego gejowski tęczowy i „szczęście bez Marksa i Jezusa” – rewolucję seksualną i zideologizowane państwo opiekuńcze.
José Zapatero po objęciu władzy zaproponował ostry kurs antykatolicki. W grudniu 2007 r. przyjęto w Kortezach ustawę o pamięci historycznej podnoszącej na piedestał walkę z Kościołem, czyli sztandarowy element tożsamości hiszpańskiej lewicy. Zrehabilitowano republikanów, a więc inspiratorów antykatolickiego barbarzyństwa z lat 30. Socjaliści i komuniści, mimo oczywistego udziału w zbrodniach na katolikach, nadal nie przyznają się do winy. Religia została wyrugowana ze szkół publicznych, a z programów nauczania zostały usunięte wszelkie odniesienia do chrześcijaństwa i moralności chrześcijańskiej. Rząd dokonał rewizji wydatków budżetowych na Kościoły i związki wyznaniowe, faworyzując kosztem katolików inne wyznania: muzułmanów, protestantów oraz gminy żydowskie. Władze popierają de facto – na razie wbrew obowiązującemu prawu – aborcję na żądanie. Nastąpiła „liberalizacja” procedury rozwodowej, zalegalizowano na szczeblu krajowym „małżeństwa” homoseksualistów wraz z prawem adopcji dzieci przez takie związki.
Działania socjalistycznego rządu Zapatero są ewidentnym znakiem kampanii antyreligijnej i antykulturowej. Inspirowane są ideologią „neutralności światopoglądowej” i polegają na administracyjnym uprzywilejowaniu przez państwo przekonań antychrześcijańskich i ateizujących, a dyskryminacji przekonań wynikających z chrześcijańskiej tożsamości Hiszpanii. Mają charakter planowych i długofalowych działań dechrystianizacyjnych. Hiszpański rząd konsekwentnie prowadzi aktywną politykę „liberalizacji praw obyczajowych” i „laicyzacji sfery publicznej”. Dzieci na lekcjach wychowania obywatelskiego są przymusowo indoktrynowane, jak to wspaniale być gejem. Przedstawiciele władz prowadzą kampanię propagandową na rzecz likwidacji „niezaprzeczalnych przywilejów Kościoła katolickiego” i rewizji układu państwo – Kościół katolicki z 1979 roku. Zamierzają znieść m.in. dotacje na utrzymanie świątyń oraz ulgi podatkowe dla zakonów, sprzeciwiają się obecności krzyży w budynkach publicznych.
José Zapatero i jego partia konsekwentnie starają się realizować testament republikańskiego prezydenta Azany z października 1931 roku. Ten fanatyczny antyklerykał – będąc pełen zachwytu dla sukcesów ofensywy antykatolickiej w tym kraju – publicznie wyraził radość z tego, że Hiszpania jakoby „przestała być katolicka”. Jednak celem, jaki obecnie stawiają sobie socjaliści, jest stworzenie państwa już nawet nie laickiego, ale „laicystycznego”. W ten sposób intencje socjalistów określił na łamach popierającego rząd Zapatero lewicowego dziennika „El Pais” Gregorio Peces-Barba, rektor opanowanego przez antyklerykałów państwowego uniwersytetu Carlosa III w Madrycie i jeden z głównych doradców premiera. Zamierzenia socjalistów spod znaku Hiszpańskiej Robotniczej Partii Socjalistycznej (PSOE) oraz popierającą ich partię komunistyczną Izquierda Unida (IU) oraz katalońskich lewicowych nacjonalistów z Esquerra Republicana de Catalunya (ERC) jeden z komentatorów bardzo trafnie określił mianem Kulturkampfu.
Każde życie się liczy
W lipcu 2008 r. (po wygranych ponownie w marcu wyborach) socjaliści zapowiedzieli szybkie uchwalenie liberalnej ustawy o aborcji, legalizację eutanazji, rewizję konkordatu z 1979 r. oraz zmniejszenie obecności przedstawicieli Kościoła oraz symboli religijnych na uroczystościach państwowych. Jednak w lutym 2009 roku prace nad projektami szczególnie drażliwych ustaw, takich jak projekt ustawy o rewizji konkordatu oraz o eutanazji, złożone przez lewicowych sojuszników partii socjalistycznej, zostały zawieszone. Stało się to w okresie wizyty w Hiszpanii sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej ks. kard. Tarcisia Bertonego. Włoski hierarcha wygłosił konferencję o prawach człowieka w nauczaniu Benedykta XVI. Spotkał się nie tylko z hiszpańskimi biskupami, dając wyraz poparcia Stolicy Apostolskiej dla krytycznego wobec rządu stanowiska hiszpańskiego Episkopatu wyrażonego m.in. w „Nocie w sprawie ukierunkowania moralnego”. Odbył również spotkania z premierem José Zapatero i wicepremier Marią Teresą Fernández de la Vegą. Apelował i prosił, aby bronić życia ludzkiego, oraz przypominał, że rodzice mają prawo do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
Jednak po chwilowym wstrzymaniu działań przeciwko życiu ludzkiemu we wrześniu 2009 r. rząd zaproponował ustawę jeszcze bardziej liberalizującą zabijanie dzieci poczętych. W jej świetle kobieta będzie mogła dokonać aborcji w ciągu pierwszych 14 tygodni, a nawet w ciągu 22 tygodni, „jeśli płód zagraża zdrowiu lub życiu matki bądź jest zdeformowany”. Dostęp do aborcji mają uzyskać już 16-letnie dziewczęta, które bez wiedzy rodziców będą mogły zabić swoje dziecko, mimo że jako nieletnie – według obowiązującego prawa – nie mają praw wyborczych i nie mogą na przykład kupić alkoholu czy prowadzić samochodu. Poza tym ma zostać zniesiona klauzula sumienia, co oznacza, że jeśli lekarz odmówi wykonania zabójstwa poczętego dziecka, to może zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu.
Antyludzki wymiar tego projektu oraz determinacja rządu, by go wprowadzić, doprowadziły do szerokiej krytyki działań rządu. Należy zwrócić uwagę, że socjalistyczny rząd doprowadził kraj do trudności gospodarczych, bezrobocie osiągnęło najwyższy wskaźnik z wszystkich krajów UE i dlatego kosztem niewinnego życia ludzkiego za wszelką cenę próbuje odwrócić uwagę opinii publicznej od istotnych problemów. Nie dziwi zatem, że nawet sondaże pokazały brak społecznej zgody dla tego projektu w kraju, który od lat jest poddawany sekularyzmowi oraz „dyktaturze relatywizmu moralnego”. Dlatego tak masowy był udział Hiszpanów 17 października w marszu poparcia dla „życia, kobiety i macierzyństwa” oraz sprzeciw wobec rządowej ustawy o aborcji. Pod hasłem „Każde życie się liczy” (Cada vida importa) zorganizowano w Madrycie ogromną manifestację, w której uczestniczyło 2 miliony ludzi.
Zapateryści znaleźli się w defensywie. Według badań w 2008 r. ich projekty popierało 57 proc. respondentów, a przeciwko było 30 procent. W październiku br. – według danych opublikowanych w dzienniku „La Vanguardia” – na nieograniczoną aborcję zgadzało się już tylko 44 proc. badanych, przeciw rządowemu projektowi opowiedziało się natomiast aż 46 proc. Hiszpanów. Ten wynik to kubeł zimnej wody dla socjalistów, którzy twierdzili, że ich pomysły cieszą się poparciem większości społecznej. W dość zgodnej ocenie komentatorów, na zmianę postaw Hiszpanów miały istotny wpływ marsze dla życia organizowane przez organizacje pro-life. Manifestacja z 17 października była kolejną z rzędu, jednak punktem zwrotnym była manifestacja w Madrycie w 2005 roku. Wówczas po raz pierwszy na ulice Madrytu wyszły setki tysięcy ludzi, by wystąpić w obronie podstawowych praw człowieka. Kolejna manifestacja odbyła się 30 grudnia 2007 r. i wywołała wściekły atak na hiszpańskich biskupów, których intencją miała być rzekoma chęć przywrócenia „moralności frankistowskiej”. Socjaliści podjęli wówczas również próbę podziału duchownych na „postępowych” i „reakcyjnych”. Zupełnie jak w Polsce w czasach PRL i III RP.
Produkty hiszpańskiej laicyzacji
Czy ostatnie wydarzenia w Hiszpanii oznaczają, że mamy do czynienia z przesileniem i rząd wycofa się ze swoich agresywnych pomysłów? Sprawa jest bardziej złożona. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że procesy laicyzacyjne w Hiszpanii są bardziej zaawansowane niż w Polsce. Usystematyzowana sekularyzacja w tym kraju trwa od wielu lat. Socjaliści rządzili Hiszpanią w latach 1982-1996 i od 2004 roku. Regularnie w niedzielnej Mszy św. uczestniczy poniżej 25 proc. wiernych. Jedynie niecała jedna piąta wiernych modli się codziennie, religia nie ma też większego wpływu na podejmowanie istotnych życiowych decyzji. Według statystyk trzy na cztery małżeństwa się rozwodzą. Dramatycznie niski jest wskaźnik powołań kapłańskich, fatalna sytuacja demograficzna i zaledwie jedna trzecia Hiszpanów deklaruje odpis podatkowy w wysokości 0,5 proc. na potrzeby materialne Kościoła.
José Zapatero i jego ekipa, którzy pierwsze zwycięstwo wyborcze w 2004 r. osiągnęli niespodziewanie dzięki serii tragicznych zamachów terrorystycznych 11 marca 2004 r. w Madrycie, byli nieprzygotowani do objęcia władzy. Krwawe ataki Al-Kaidy na pociągi dowożące ludzi do pracy w Madrycie, które pochłonęły 200 ofiar, sprawiły, że Hiszpanie zagłosowali na socjalistów nie tyle dla ich programu, ile dlatego, że PSOE opowiadała się za natychmiastowym wycofaniem hiszpańskich wojsk z Iraku. Poza tym socjaliści dobrze wyczuli, że Hiszpanie są zmęczeni 8-letnimi rządami Partii Ludowej i premiera José Marii Aznara. Brak pomysłów ekonomicznych w polityce społecznej oraz polityki względem separatyzmów (baskijskiego, katalońskiego – spraw tak drażliwych w Hiszpanii) i migracji oraz brak sukcesów w polityce zagranicznej postanowili zrekompensować uderzeniem w Kościół. Dlatego zaproponowali antykatolickie reformy. Trafnie odczytali przy tym nastroje społeczne. Bo według badań większość Hiszpanów popiera obyczajową i religijną politykę rządu – 62 proc. jest za „małżeństwami” homoseksualnymi, 60 proc. za likwidacją lekcji religii, 72 proc. za ułatwieniami w uzyskiwaniu rozwodów. W mediach publicznych nie ma programów religijnych, a udział Kościoła w debacie publicznej jest ograniczony.
W dość zgodnej opinii znawców tematu, José Zapatero nie jest „bezwzględnym lewakiem” nieliczącym się z opinią publiczną, lecz raczej produktem hiszpańskiej laicyzacji. Doktor Paweł Skibiński zwraca uwagę, że socjalistyczny premier postąpił tylko krok dalej niż poprzedniczka PSOE u steru rządów – Partia Ludowa (PP), nazywana u nas „konserwatywną”. To ona cierpi na kompleks „frankizmu” i swoiście podejmowanego progresizmu. Panicznie obawia się przyklejenia łatki „tradycjonalizmu”. To Partia Ludowa dopuściła do legalizacji związków homoseksualnych na szczeblu regionalnym, m.in. w tradycyjnie prawicowej Nawarze, gdzie jej przedstawiciele w decydującym głosowaniu wstrzymali się od głosu. To za jej panowania powszechnie tolerowano praktykę obchodzenia ustawy antyaborcyjnej. To pod koniec kadencji Aznara doszło do pierwszej adopcji dziecka przez parę jednopłciową. Katolicy pozostają w PP mniejszościowym lobby, którego ta nie chce całkiem stracić, ale które ma coraz mniejszy wpływ na linię ugrupowania. Partia Ludowa rządziła osiem lat i niczego nie zrobiła, by zahamować rozkład rodziny przez zmianę ustaw uchwalonych jeszcze przez socjalistów pod wodzą premiera Gonzalesa.
W Hiszpanii działają zatem podobne mechanizmy jak w Polsce. Na przestrzeni ostatnich 20 lat były i są w naszym kraju partie, które powołują się na chrześcijańską inspirację, ale gdy są u władzy i przychodzi godzina próby, to swoimi działaniami pokazują, że nie liczą się z katolicką wrażliwością.
Spór o generała Franco
Politycy tzw. prawicy i lewicy przeliczyli się jednak w ocenie sytuacji Kościoła w Hiszpanii. Otóż po okresie prób dialogu i poszukiwania kompromisu z liberalną demokracją Episkopat Hiszpanii, któremu przewodniczy arcybiskup Madrytu ks. kard. Antonio Maria Rouco Vareli, nastąpił powrót do postawy cytowanego wcześniej ks. kard. Pedro Segury y Sáenza, arcybiskupa Toledo i Prymasa Hiszpanii w latach 30. ubiegłego wieku. Hierarchowie zaczęli się wypowiadać bardziej stanowczo. Masowo pojawiały się wydawnictwa przybliżające stanowisko Kościoła w istotnych sprawach społecznych oraz nauczanie Kościoła w aspekcie bioetyki i etyki seksualnej. Zwiększoną aktywność zaczął przejawiać laikat oraz organizacje i stowarzyszenia świeckich katolików. Pojawiała się czytelna odpowiedź na antykatolickie działania rządu. Od kilku lat organizowane są masowe demonstracje katolików przeciwko polityce rządu i zbiera się podpisy pod petycjami w obronie lekcji religii w szkołach.
Z drugiej strony w Hiszpanii nadal żywe są podziały z przeszłości. Należy pamiętać, że krwawy terror i antyklerykalizm czasów II Republiki oraz dramatyczna wojna domowa skłoniły wielu duchownych do sprzyjania generałowi Francisco Franco. Więź ta, mimo późniejszych prób zerwania, pozostaje w pamięci wielu Hiszpanów i do dziś używana jest jako argument przeciwko Kościołowi. Środowiska centrolewicowe, a zwłaszcza lewicowe, oskarżają Kościół o brak neutralności oraz rozdrapywanie ran, np. przez beatyfikację kilkuset męczenników prześladowań religijnych z lat 1931-1939.
Jest to argument ideologiczny i polityczny podporządkowany antyklerykalizmowi. Ksiądz prałat Vicente Cárcel Ortí, autor znakomitej książki „Mrok nad ołtarzem. Prześladowania kościoła w Hiszpanii w latach 1931 – 39”, słusznie podkreśla, że „beatyfikowane ofiary nie są określane jako męczennicy wojny domowej, lecz męczennicy prześladowań religijnych, gdyż księża, seminarzyści, zakonnice nie brali udziału w wojnie, lecz byli mordowani z nienawiści do wiary! Od początków swego istnienia Kościół oddawał cześć męczennikom i będzie to nadal czynił. Instytucje państwowe i wojskowe wspominają 'poległych w wojnie' i 'ofiary represji politycznych', zarówno z obozu nacjonalistów, jak i republikanów, i nikt nie zarzuca im, że otwierają stare rany. Chociaż czasami niektóre partie w sposób ewidentny instrumentalizują te wydarzenia. (…) Należy także wyjaśnić rzecz zasadniczą – kto w tamtych latach walczył o republikę, nie bił się o demokrację i wolność, lecz o wprowadzenie reżymu na wzór sowieckiego! Dlatego gen. Franco miał rację, gdy twierdził, że walczy z komunizmem. Jeżeli nie zwyciężyłby Franco, w Hiszpanii mielibyśmy hiszpański Związek Sowiecki”.
Przebudzenie
Zapateryzm, czyli wojujący antykatolicyzm, stanowi eksperyment wnikliwie analizowany w całej Europie. José Zapatero – po klęsce socjaldemokratów w ostatnich wyborach w Niemczech, kiepskiej kondycji brytyjskiej Partii Pracy i bezbarwności jej lidera premiera Gordona Browna – urósł na główną gwiazdę socjalistycznej międzynarodówki. Jest podziwiany przez bywalców europejskiego różowo-tęczowego salonu. Stanowi źródło inspiracji i natchnienia dla wszelkiej maści antyklerykałów i dechrystianizatorów nie tylko w całej Unii Europejskiej, lecz również w Polsce.
Zapateryzm, a szczególnie przeciwdziałanie temu groźnemu zjawisku, jest jednak również wnikliwie analizowane w środowiskach ludzi zatroskanych o przyszłość Europy i naszej cywilizacji. Wiele wskazuje na to, że w coraz szerszych kręgach ludzi wierzących mija okres fascynacji opacznie rozumianym dialogiem i chowaniem głowy w piasek, by nie „drażnić” i nie „narzucać przekonań”. „Przestraszone” i „kapitulanckie” chrześcijaństwo w zderzeniu z agresywnym laicyzmem i zjawiskami dechrystianizacyjnymi było używane do „neutralizacji” Kościoła. Na marginesie należy zauważyć, że do uderzania w Kościół wykorzystywani byli również „postępowi” i „liberalni” teologowie oraz różnej maści „odnowiciele” i „reformatorzy”, a także „życzliwe media”, które mniej lub bardziej nachalnie proponowały swoistą wizję „Kościoła otwartego”.
Obecnie, gdy już gołym okiem widać skalę i skutki rozmiękczania, następuje wyraźna zmiana. Wystarczy obserwować, do jakich reakcji nie tylko we Włoszech, lecz także w wielu innych państwach doprowadził skandaliczny wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który otworzył możliwość usuwania krzyży z przestrzeni publicznej w krajach Unii Europejskiej. Jasny i jednoznaczny jest głos pasterzy Kościoła. Papież Benedykt XVI w końcu października br. mówił do przedstawicieli Unii Europejskiej: „Nasz kontynent nie może przetrwać bez chrześcijaństwa. Nie wolno nam zapominać o korzeniach”. Z kolei ks. kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Popierania Jedności Chrześcijan, po orzeczeniu Trybunału strasburskiego apelował: „Nie śpij Europo! Chrześcijanie, podnieście głos!”.
W tym szerszym kontekście trzeba spojrzeć również na Hiszpanię, katolicki kraj traktowany jako szczególny poligon doświadczalny, na którym są testowane techniki dechrystianizacji wypracowane przez ludzi „oświeconych” w ich „laboratoriach idei”. Czyżby jednak nastąpiło przegrzanie i atak na Kościół doprowadził do przebudzenia katolików, którzy laicyzatorom wydawali się już bezbronni i spacyfikowani? Czyżby antykatolicka fobia José Zapatero i jego popleczników wywołała reakcję odwrotną do zmierzonej? Czyżby zamiast paraliżu spowodowała u ludzi dobrej woli odruch koniecznej obrony zagrożonych pryncypiów?
Jan Maria Jackowski
Nasz Dziennik, 24.11.2009