Opublikowano w kategorii: Bez kategorii

Orzeł i reszka: Cel nie uświęca środków

Cel nie uświęca środków

Pojawia się coraz więcej informacji w mediach publicznych o zaskakującym dla ludzi o poglądach prawicowych sojuszu SLD z PiS. Jedni zaprzeczają, że takie ciche porozumienie istnieje, inni dają do zrozumienia, że coś jest na rzeczy. Oburzenia nie krył Marek Migalski, eurodeputowany PiS, który w swoim blogu, komentując odwołanie Anity Gargas z funkcji wicedyrektora Programu 1 TVP SA związane z emisją filmu „Towarzysz Generał”, napisał, że to pokazuje, „jakie byłyby koszty i jak wyglądałaby koalicja rządowa PiS z SLD. Ile trzeba byłoby najeść się wstydu i jak obrzydliwe rzeczy trzeba by było robić, by utrzymać sojusz z postkomunistami”.

Sojusz medialny to nie pierwszy przykład współpracy ludzi czy środowisk, których wspólne działanie bulwersuje opinię publiczną. Zarówno o przekonaniach prawicowych, jak i lewicowych. Bywa tak wtedy, gdy pojawia się fetysz „skuteczności i pragmatyzmu”. Jest to scheda po renesansowej koncepcji polityki, którą oderwano od moralności i sprowadzono do roli techniki sprawowania władzy regulowanej zasadą, że cel uświęca środki. Taki sposób uprawiana polityki jest określany jako makiawelizm, czyli usprawiedliwienie użycia wszelkich możliwych środków, by za wszelką cenę, nawet poprzez podstęp, zdradę, przemoc, zbrodnię, okrucieństwo, przewrotny sojusz z potencjalnym przeciwnikiem osiągnąć cel. Według tej pragmatyki władca, aby prowadzić efektywną politykę, może stosować metody i zasady sprzeczne z etyką i nawet, gdy postępuje źle, to jest to „dobre”, bo działa w imię wyższych racji.
W historii mamy cały szereg przykładów stosowania zasady mówiącej, że cel uświęca środki. Po II wojnie światowej Amerykanie i Rosjanie wykorzystywali do swoich celów zbrodniarzy hitlerowskich, którym – o ile byli „użyteczni” – gwarantowali bezkarność i bardzo dobre warunki życia. Niemieccy naukowcy produkujący broń zabijającą niewinnych ludzi pracowali po wojnie równie gorliwie dla swoich niedawnych wrogów. Wernher von Braun, zwolennik Hitlera i oficer SS, który był konstruktorem V-1 i V-2, po wojnie pracował w NASA nad amerykańskim programem kosmicznym. Pouczająca jest historia Fritza ter Meera, twórcy krytykowanego dziś Kodeksu Żywnościowego, który obecnie poprzez kontrolę żywności daje wielkim globalnym korporacjom władzę nad ludźmi. Był on w czasach hitlerowskich członkiem zarządu koncernu IG Farben produkującego m.in. śmiercionośny cyklon B. Został osądzony w procesach norymberskich za zbrodnie wojenne. Po odsiedzeniu symbolicznego wyroku 4 lat – dzięki wstawiennictwu Rockefellerów wyszedł na wolność i w połowie lat 50. zarekomendowany przez Nelsona Rockefellera został prezesem zarządu firmy Bayer, a następnie włączył się aktywnie w prace nad kodeksem.
Jeszcze innym wstrząsającym przykładem jest historia dalekowschodniego zbrodniarza wojennego dr. Shiro Ishii, określanego mianem „japońskiego Josepha Mengele'a”. Po zakończeniu wojny z Japonią Amerykanie zapewnili mu nietykalność w zamian za udostępnienie wyników wyjątkowo okrutnych i barbarzyńskich eksperymentów medycznych. Ten były generał cesarskiej armii, odpowiedzialny za śmierć w strasznych męczarniach dziesiątków tysięcy ludzi, pracował następnie nad rozwojem broni biologicznej w USA. Współcześnie dobrym przykładem tego rodzaju praktyk jest długoletnia współpraca USA, a także niektórych państw zachodnich z Saddamem Husajnem. Kraje zachodnie zachęcały dyktatora Iraku do wojny z Iranem i zaopatrywały go w broń chemiczną, przy pomocy której mordował on tysiące Irańczyków i Kurdów.
Zgoda na politykę hołdującą zasadzie, że cel uświęca środki, oznacza możliwość pojawienia się kogoś sprytniejszego, bardziej cynicznego czy bezwzględnego i dopuszczenie osoby, która będzie stosowała jeszcze bezwzględniejsze metody wynikające z zasady, że liczy się skuteczność. W takiej logice istotne jest, kto ostatni, na dodatek najbardziej zdradziecko, wbije nóż w plecy… W świetle zbudowanej na chrześcijaństwie tradycji kultury europejskiej nie można dopuszczać się czynów, które są niegodne w samej swej istocie, choćby pośrednio miały z niej wynikać dobre rezultaty. Człowiek kieruje się w swoim działaniu dobrem i nie jest tak, że mamy wybór między złem a „mniejszym złem”. Wybór „mniejszego zła” jest zazwyczaj wyborem zła, a w konkretnych przypadkach jest to współpraca ze zbrodniarzem lub akceptacja jego praktyk i polityki.

Jan Maria Jackowski

Nasz Dziennik, 27. – 28.02. 2010