Powrót do sprawdzonych wzorów
W mijającym tygodniu po raz kolejny obchodziliśmy Dzień Świętości Życia. Tegoroczne marsze dla życia, deklaracje duchowej adopcji i modlitwa w intencji dzieci poczętych, a także konferencje i otwarcie nowych „okien życia” przypadły na czas toczącej się już kampanii prezydenckiej. Trzeba przyznać, że wypowiedzi niektórych pretendentów do najważniejszego urzędu w kraju w sprawach życia i rodziny porażają ignorancją, niezrozumieniem problemu albo głoszeniem poglądów pod publiczkę. Tymczasem nie ma ważniejszych spraw. W Europie i na świecie trwa prenatalny holokaust, wprowadza się eutanazję na życzenie, a manipulacje genetyczne bezpardonowo niszczą ludzkie istnienia w pierwszej fazie życia. Jeśli dodać do tego – w Polsce szczególnie dostrzegalny – brak polityki rodzinnej ze strony państwa (niezmienny bez względu na to, kto w naszym kraju rządzi) oraz perspektywę starzenia się i wymierania Polski (podobnie zresztą jak innych krajów Unii Europejskiej), to mamy rzeczywisty obraz sytuacji.
Tymczasem eksperci, nawet o poglądach liberalnych, coraz częściej alarmują opinię publiczną. Decydenci jednak jak na razie nie wyciągają wniosków z ich diagnoz. Jak twierdzą specjaliści, to styl życia wpływa istotnie na dzietność. Według badaczy, kariera, pieniądze, rozwój indywidualny to najczęstsze powody, które powstrzymują Polaków od powiększenia rodziny. W krajach wysoko rozwiniętych i w Polsce wytworzył się tak zwany model „dinks” (od angielskiego: double income, no kids, czyli podwójny dochód – pensja, żadnych dzieci).
Nie dziwi zatem, że na przestrzeni ostatnich 20 lat nastąpiła bardzo zauważalna zmiana modelu rodziny. O ile w 1989 roku dominujący był model 2 + 2, o tyle obecnie zaczyna dominować 2 + 1, przy równoczesnym wzroście rodzin bezdzietnych i gospodarstw jednoosobowych. Rodzice często poprzestają na jednym dziecku (nawet w rodzinach o relatywnie wysokich dochodach), ponieważ w dobie tworzenia się nowych relacji społecznych istnieją duże obawy związane z brakiem możliwości „konkurencyjnego” wykształcenia dzieci. Niepokój związany z przyszłym statusem dziecka i jego pozycją zawodową i społeczną często powoduje, że potomstwo jest postrzegane w kategoriach „kosztów” i „ryzykownej inwestycji”. Poza tym istotne znaczenie ma konsumpcjonizm, w świetle którego dziecko jest jednym z elementów układanki sukcesu: najpierw praca, mieszkanie, urządzenie mieszkania, samochód, a potem dopiero dziecko.
Modna jest też koncepcja dzieci „chcianych” i „niechcianych”. Paradoks polega na tym, że właśnie te „niechciane” dziś dzieci będą utrzymywały społeczeństwo w przyszłości; także tych, którzy głoszą, że dzieci to prywatna sprawa, i żyją na rachunek przyszłych generacji. Ujemny przyrost naturalny spowoduje systematyczny wzrost liczby ludności w wieku poprodukcyjnym i zachwianie proporcji piramidy pokoleń. Ta tendencja niewątpliwie wzmocni w nieodległej przyszłości głosy domagające się legalizacji eutanazji w Polsce, co będzie motywowane również czynnikiem ekonomicznym: pracująca mniejszość nie będzie w stanie utrzymać niepracującej większości.
Problem jest szerszy. Przyjmowana obecnie przez gremia Unii Europejskiej strategia na lata 2011-2020, niestety, nie daje jasnej i konstruktywnej odpowiedzi na kluczowe pytanie: w jaki sposób jednoczący się kontynent chce przeciwdziałać zimie demograficznej. Starzenie się i wymieranie społeczeństw europejskich coraz bardziej osłabia Europę i powoduje, że zamiast zmniejszać dystans do USA i Azji, Europa coraz bardziej będzie się pogrążała w problemach ekonomicznych, politycznych i społecznych. Przecież już dziś są potrzebne coraz większe nakłady na służbę zdrowia, system emerytalny, system opieki nad ludźmi starszymi, przystosowanie infrastruktury na potrzeby ludzi w podeszłym wieku. A co będzie za 5, 10 czy 20 lat?
Pozytywne jest to, że w świetle badań demoskopijnych zarówno europejskich, jak i polskich udana rodzina jest ciągle uznawana za najwyższą wartość oraz pożądane źródło satysfakcji i samorealizacji. Poza tym rodzina to najlepszy zakład ubezpieczeń społecznych. Wyliczyli to nawet ekonomiści, którzy doszli do oczywistych konstatacji, że w rodzinie najefektywniej się gospodaruje i najlepiej realizuje międzypokoleniowe zobowiązania, takie jak wychowanie dzieci czy opieka nad starszymi. Po co więc z przyczyn ideologicznych od lat niszczy się rodzinę? Czasami szaleństwo musi zatoczyć koło, by nastąpiło otrzeźwienie i powrót do sprawdzonych wzorów.
Jan Maria Jackowski
Nasz Dziennik, 27 – 28.03. 2010