Putin w Katyniu
7 kwietnia 2010 roku – 70 lat po dokonanym przez NKWD z rozkazu Stalina ludobójstwie na polskich oficerach – w Katyniu odbyły się uroczystości jubileuszowe. Uczestniczyli w nich między innymi premier Polski Donald Tusk i premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin. W komentarzach polityków i obserwatorów zwracano uwagę, że polsko-rosyjskie uroczystości przy mogiłach Polaków to ważne wydarzenie we wzajemnych stosunkach. I choć przełomu nie było, to jednak został uczyniony ważny krok na drodze normalizacji relacji między Warszawą a Moskwą.
Premier Rosji, przemawiając w Lesie Katyńskim, nie postawił jednak kropki nad „i”. Powiedział ogólnie, rozmywając różnice między katem a ofiarą: „Przywiodła nas tutaj wspólna pamięć, wspólny dług historyczny i wiara w przyszłość. (…) W ziemi tej spoczywają obywatele radzieccy, którzy spłonęli w ogniu represji stalinowskich w latach 30., oficerowie polscy rozstrzelani na podstawie tajnego rozkazu, żołnierze Armii Czerwonej rozstrzelani przez nazistów podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Katyń nierozerwalnie powiązał ich losy”. Donald Tusk w swoim przemówieniu odwołał się do polskiego dramatu i powiedział między innymi: „Oczodoły z ich przestrzelonych czaszek patrzą i czekają, czy jesteśmy zdolni do tego, aby przemoc i kłamstwo zamienić w pojednanie. Musimy w to uwierzyć, że obraliśmy dobry kierunek, że znaleźliśmy tę prostą i krótką drogę, bo na tej drodze do pojednania postawiliśmy dwa drogowskazy: pamięć i prawdę. Jeśli tak jest i jeśli tak będzie w przyszłości, to myślę, żołnierze z Katynia, że to będzie wasze największe dotychczas zwycięstwo”.
Dlaczego Władimir Putin, po latach przemilczeń i uników strony rosyjskiej, zdecydował się jednak w ogóle przyjechać do Katynia? I to w sytuacji, gdy według sondaży zdecydowana większość społeczeństwa rosyjskiego uważa, że nie ma potrzeby przepraszać za Katyń. Złożyło się na to wiele przyczyn, które dotyczą polsko-rosyjskich relacji bilateralnych, ale także mają szersze odniesienie do stosunków europejskich i geostrategicznych.
Wielu przedstawicieli tak zwanych elit politycznych w Polsce nie docenia wagi Polski w optyce Moskwy. Politykę wschodnią utożsamia ze sposobem reagowania na kolejne ruchy ze strony naszego wschodniego sąsiada. Nasza polityka wschodnia sprowadza się zazwyczaj do dwóch skrajnych postaw: albo uległości, albo pobrzękiwania szabelką. Tymczasem Polska jest kluczem do relacji Rosji z Europą, i należy to umiejętnie wykorzystać w imię naszej racji stanu. Katyński gest Putina ukazuje dalekosiężność polityki rosyjskiej i umiejętność realizowania własnych interesów. Moskwa słusznie zakłada, że w obecnych realiach politycznych bez polepszenia relacji między Moskwą a Warszawą utrudniona będzie współpraca między Rosją a Unią Europejską, ponieważ mimo wszystko zbyt żywe są zbrodnie z przeszłości.
Przemówienie rosyjskiego premiera nad mogiłami polskich oficerów jest elementem większej całości. Mieści się w niej budowa Gazociągu Północnego i dążenie do konsolidacji rosyjskich wpływów w Europie Wschodniej i Środkowej. A do tego potrzebna jest współpraca z Berlinem. Niemcy również nie zasypiają gruszek w popiele i zmierzają – przy współpracy z Moskwą – do objęcia swoją „kuratelą” tych obszarów w Europie Środkowo-Wschodniej, które tradycyjnie uważają za swoją misję dziejową. Celem jest utworzenie rosyjsko-niemieckiego kondominium, które podzieliłoby się wpływami i kontrolowałoby sytuację w całym regionie.
Zapewne dlatego Angela Merkel zachęciła Putina do ocieplenia stosunków z Polską. Niemcy doskonale zdają sobie bowiem sprawę, jak bardzo w krajach Europy Środkowo-Wschodniej silna jest pamięć historyczna, i wzrasta obawa przed zacieśnianiem współpracy na osi Berlin – Moskwa. Dlatego próbują rozładować napięcie, a taki gest jak udział Władimira Putina w uroczystościach katyńskich to zręczne posunięcie. Otwartą kwestią pozostaje, czy rządzący Polską będą potrafili wykorzystać sytuację na naszą korzyść, czy będą odgrywali role w spektaklu napisanym przez obcego autora.
Jan Maria Jackowski
Nasz Dziennik, 10 – 11.04. 2010