Dolewanie oliwy do ognia
Pożar może być gaszony w różny sposób. Generalnie chodzi o by go gasić i zmniejszać negatywne skutki, a nie podsycać. Natomiast czasami są lansowane koncepcje, by zamiast wody czy piany gaśniczej do ognia dolewać oliwy. Według danych opracowanych przez Główny Urząd Statystyczny Polska jest krajem, w którym jest jeden z najwyższych w Europie wskaźników urodzeń wśród nieletnich. Ponad 20 tysięcy nastolatek zostaje matkami. Cytowani w mediach edukatorzy seksualni alarmują: „W szkołach nie ma rzetelnej edukacji seksualnej (…). Młode osoby, które podejmują współżycie, nie mają żadnej wiedzy teoretycznej na temat tego, jak się zabezpieczyć”.
Wniosek nasuwa się zatem sam. Młodzież należy indoktrynować seksualnie i to najlepiej od przedszkola i przez sprawdzonych „fachowców”, którzy nauczą jak żyć lekko, łatwo i przyjemnie bez konsekwencji. Ideologia „satysfakcjonującego seksu” sprowadza się do tego, że jak młodzież będzie wiedziała „jak się zabezpieczyć” to problem konsekwencji sam zniknie. I już nie będzie ciąż nieletnich, kilkunastoletnich ojców i „nie chcianych dzieci”. Innymi słowy edukatorzy seksualni proponują by w Polsce podjąć podobne działania jak w „postępowej” Wielkiej Brytanii.
Na Wyspach od lat są wdrażane medialne kampanie informacyjne. Rozwinięto obowiązkową edukację seksualną w szkołach, wprowadzono wyjątkowo liberalne prawo aborcyjne, co według oficjalnych statystyk prowadzi do zabijania każdego roku ponad 200 tys. nienarodzonych dzieci. I osiągnięto efekt odwrotny do zmierzonego, bo edukacja seksualna okazała się drogą donikąd. Obniżył się jeszcze bardziej wiek inicjacji seksualnej, nastoletnich mam drastycznie przybyło, dzieci rodzą dzieci, zwiększa się zachorowalność na choroby weneryczne, narastają problemy społeczne, a państwo ponosi coraz większe nakłady na wydatki socjalne.
Dzieje się tak z prostej przyczyny. Edukacja seksualna oparta na ideologii „bezpiecznego seksu” zwalnia z myślenia i odpowiedzialności. Sens życia sprowadza do użycia. Zamiast młodzież uczyć odpowiedzialności i wychowywać do życia w rodzinie oraz zdolności do trwałych relacji, proponuje się egocentryzm i „bezstresową samorealizację”. Zamiast kochać drugiego człowieka, promuje się fałszywą wizję miłości sprowadzoną do kochania siebie w drugim człowieku. Nowa permisywność (wyrażana przez hasło: jest zabronione zabraniać czegokolwiek) prowadzi do seksualności obowiązkowej. A w tej perspektywie współżycie 12-latków jest traktowane jak zajęcie sportowo-rekreacyjne i stanowi promowaną przez władzę normę społeczną.
Seks-biznes proponuje fałszywe poczucie bezpieczeństwa w sytuacjach wysokiego ryzyka. I wielu ludzi, niestety, nabiera się i sądzi, że istnieje droga na skróty. Tymczasem mimo, iż tryumfalnie obchodzono złoty jubileusz pigułki antykoncepcyjnej stanowiącej symbol „rewolucji seksualnej” , problemy wcale się nie zmniejszyły, ale zwiększyły. „Współczesne społeczeństwa – pisała prof. Jannet E. Smith – straciło bowiem z oczu fundamentalna prawdę głoszącą, że ten, kto nie dojrzał do przyjęcia potomstwa, nie dojrzał też do życia płciowego”.
Jan Maria Jackowski
Niedziela, 06.06.2010