Opublikowano w kategorii: Bez kategorii

Orzeł i reszka: Renta opóźnienia

Renta opóźnienia

Prawo bicia własnej monety od dawien dawna było jednym z najważniejszych atrybutów suwerenności. Tymczasem gdy chwieje się wspólna waluta europejska, prezydent RP składa projekt zmian w Konstytucji, które gdyby weszły w życie, umożliwiłyby wprowadzenie w Polsce euro oraz całkowite podporządkowanie polityki pieniężnej i życia gospodarczego unijnej centrali. Ponadto rząd nawet nie przedstawił, jak sobie wyobraża dojście do euro, i od wielu miesięcy ukrywa przed opinią publiczną katastrofalny stan finansów publicznych. Innymi słowy, konstytucyjne władze RP działają tak, jakby proponowały Polakom skok z samolotu z wypchanymi plecakami, w których nie wiadomo, czy znajdują się spadochrony.
Kilka dni temu w jednej z najważniejszych francuskich gazet opublikowano artykuł, z którego wynika, że nie ma dobrego scenariusza dla przyszłości wspólnej europejskiej waluty. Kryzys w strefie euro zwiększa presję na wycofanie się z projektu euro. Grecja czy Irlandia, w których już nastąpiło załamanie budżetowe, gdyby wyszły ze strefy euro, by poprzez własną politykę pieniężną ratować swoje gospodarki, spowodowałyby „panikę bankową”. Poza tym wiele banków europejskich posiada obligacje greckie czy irlandzkie, co tylko zwiększyłoby chaos na rynkach finansowych. W drugim scenariuszu, strefę euro opuszcza najsilniejszy kraj Eurogrupy – Niemcy, co oznaczałoby wyrzucenie za burtę na pełnym morzu z szalupy ratunkowej pozostałych partnerów z Eurolandu. I jest trzeci scenariusz, określony jako „apokaliptyczny”. Polega on na rozpadzie unii walutowej i każde z państw Eurolandu na nowo przyjęłoby swoją narodową walutę, co oznaczałoby gigantyczną recesję i wzrost bezrobocia.
Innymi słowy, z euro jest bardzo źle, bez euro będzie tylko jeszcze gorzej. Po 10 latach gołym okiem widać efekty utopijnej ideologii oderwanej od zdrowej ekonomii. Wprowadzenie wspólnej waluty – które nie mogło się zakończyć sukcesem ze względu na zróżnicowanie gospodarcze krajów członkowskich – zamiast wzmocnić UE na globalnej scenie, przyspiesza jedynie rozpad europejskiego projektu. Dziś eurokraci i euronacjonaliści, którzy myśleli, że uda im się łatwo przechwycić kontrolę nad całym kontynentem, podrzucają w ręku gorący kartofel i zastanawiają się, co dalej. Na razie w interesie i pod dyktando Niemiec, manipulując prawem europejskim, zgodzili się zmienić traktat lizboński, by umożliwić ratunek dla krajów-bankrutów ze strefy wspólnej waluty. Przy czym brytyjski premier zażądał gwarancji, że jego kraj nigdy w przyszłości nie będzie zmuszony do okazywania pomocy, a Donald Tusk entuzjastycznie zadeklarował, że Polska chętnie włączy się w ratowanie euro.
Platforma Obywatelska, proponując zmiany w Konstytucji, działa jak biedak, który wybiera się na przyjęcie, gdy już wszystko zostało zjedzone i uczestnicy uczty w pośpiechu odchodzą od pustych stołów. Zapewne plan rządowych propagandzistów polega na tym, żeby euro istniało tylko w Polsce, bo „ciemny lud i tak wszytko kupi”. Dlaczego Polska ma być tym ostatnim, który gasi światło? Przecież ze słabości można uczynić siłę, lecz to wymaga reorientacji podejścia do rozwoju, by nie tylko nadrobić dystans, ale również wykorzystać „rentę opóźnienia”. Polega to na ominięciu tych etapów, które w krajach rozwiniętych się nie sprawdziły, i od razu wskoczyć w pełni sprawdzone rozwiązania. Taka strategia wymaga jednak odpowiedniej wyobraźni i odwagi oraz mądrych i odpowiedzialnych polityków, a nie nieudolnych imitatorów wątpliwych projektów.
Gdy w Sejmie debatowano nad zmianami w Konstytucji, w „New York Timesie” ukazał się artykuł, z którego wynika, że pozostanie poza strefą euro działa na korzyść polskiej gospodarki. Według amerykańskiego dziennika, płynny kurs złotówki, który spadł w stosunku do euro o 18 proc. od początku 2009 r., zadziałał jak zawór bezpieczeństwa, przyczyniając się do konkurencyjności polskich produktów na rynku światowym, osłaniając polską gospodarkę przed recesją. Najpierw trzeba myśleć, a później działać. Tymczasem obecna ekipa rządząca wydaje się postępować odwrotnie.

Jan Maria Jackowski

Nasz Dziennik, 18. – 19.12. 2010