Drakoński podatek
Od początku roku nasiliło się gwałtownie zjawisko drożyzny, co jest w znacznej mierze spowodowane podwyżką VAT. Choć sternicy rządowej maszyny propagandowej jak katarynka wmawiają Polakom, że jesteśmy „zieloną wyspą”, to powszechne odczucia społeczne są zupełnie inne, co potwierdzają nawet sondaże. Codziennie dowiadujemy się o kolejnych podwyżkach, rosną automatycznie koszty życia, droższe są paliwa i transport, energia, utrzymanie mieszkania, utylizacja odpadów, żywność, w tym artykuły podstawowe, usługi, książkii zeszyty oraz wszystkie inne towary i usługi. Jakby tego było mało, to od 1 stycznia 2012 r. nastąpi prawie 300–procentowa podwyżka VAT na artykuły dziecięce. Z dotychczasowych 8 proc. (a do 31 grudnia 2010 r. 7 proc.) aż do 23 procent! I to w sytuacji, gdy nawet liberalni politycy i ekonomiści alarmują, że mamy zapaść demograficzną, która oznacza w perspektywie najbliższych lat katastrofę gospodarczą i społeczną.
Podwyżka VAT spowoduje, że i tak drogie artykuły dziecięce podrożeją średnio o 20 procent. Jak wyliczyli eksperci Centrum im. Adama Smitha, oznacza to dla rodziny z trojgiem dzieci zwiększenie kosztów życia o 450 zł rocznie, czyli prawie 38 zł miesięcznie. Ta podwyżka – wraz z efektem skali kumulacji innych podwyżek – jest dramatycznym uderzeniem zwłaszcza w rodziny z więcej niż dwojgiem dzieci oraz rodziny rolnicze, które nie korzystają z ulgi w podatku dochodowym. Już obecnie w Polsce jest największy wskaźnik ubóstwa dzieci w całej UE i to nie tylko w stosunku do państw starej Piętnastki, ale również do krajów postkomunistycznych! Bardzo wysokie koszty związane z wychowaniem potomstwa wzrosną jeszcze bardziej, co wpłynie ujemnie na i tak już jeden z najniższych w Europie przyrostów naturalnych, jaki jest w Polsce. Podwyżka VAT uderzy także w polskich producentów ubranek i bucików dziecięcych.
Winą za podwyżkę VAT polskie władze obarczają Unię Europejską, która nie zgodziła się na obniżoną w stosunku do stawki podstawowej stawkę VAT na artykuły dziecięce. 28 października 2010 r. to stanowisko Komisji Europejskiej potwierdził Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Co charakterystyczne, w stosunkach Polski z Brukselą nadal trwa asymetria i to z winy polskich władz, które nie chcą albo nie potrafią pilnować naszej racji stanu. Niektóre kraje UE mogą przekraczać deficyt budżetowy, finansować z budżetu swoje stocznie, przedsiębiorstwa i instytucje finansowe, ich rolnicy korzystają z pełni dopłat, a także mają obniżoną stawkę VAT na artykuły dziecięce, a Polska nie. Na przykład w Luksemburgu obowiązuje stawka 3 proc., a władze brytyjskie skutecznie przeciwstawiają się naciskom Brukseli i w Wielkiej Brytanii stawka VAT na ubranka i buty dziecięce (do 96 cm wzrostu) jest zerowa.
Tymczasem w Polsce jest najgorsza ze wszystkich krajów UE polityka rodzinna. Współczesna polska rodzina musi sama zmierzyć się z takimi problemami, jak: brak mieszkań, rosnące z powodu kryzysu bezrobocie, ubóstwo, zanik więzi społecznych, anarchizacja postaw moralnych. Rodziny podejmujące trud wychowania dzieci są karane wyższymi podatkami, a matki pracujące w domu są dyskryminowane finansowo i społecznie, i to w sytuacji, gdy Polaków jest coraz mniej, społeczeństwo się starzeje i wymiera. Rząd polski, zamiast podjąć działania naprawcze, zwiększa drakońsko podatkowe obciążenie rodzin i zachowuje się jak mężczyzna, który zjada własne dzieci, by zachować im ojca.
Dlatego ze wszech miar godna poparcia wydaje się inicjatywa Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus” i Centrum im. Adama Smitha apelu do polskich władz. Chodzi o to, by rząd wykazał czynem, że dba o dobro wspólne, i wykorzystał okres zbliżającej się prezydencji w UE do przeprowadzenia zmian w unijnym prawie i wpisania na stałe objęcia artykułów dziecięcych preferencyjną stawka VAT. Tym bardziej że Komisja Europejska nie ma argumentów przeciwnych, bo dramatyczna sytuacja demograficzna to problem ogólnoeuropejski, wobec którego postawa doktrynerstwa i dogmatyzmu eurokratów przypomina chirurga, który przeprowadził „udaną” operację, tyle że pacjent zmarł.
Jan Maria Jackowski
Nasz Dziennik, 05. – 06.03. 20011