Jest takie powiedzenie: „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Rzeczywiście, niektóre środowiska polityczne gdy są w opozycji to głoszą piękne i nośne społecznie hasła, ale gdy osiągną cel i są już władzy zmieniają spojrzenie. Czy obecnie rządzący w Polsce obóz polityczny nie ulega tej regule?
Ostatnio w środowiskach zatroskanych o dobro wspólne wzburzenie wywołała uchwała o przyjęciu przez Radę Ministrów „Krajowego Programu Działań na Rzecz Równego Traktowania na lata 2022–2030”, która oznacza daleko idące konsekwencje. Pod hasłem „walki z dyskryminacją, przemocą i nierównością” wprowadzana jest bowiem administracyjnie w Polsce globalistyczna agenda dotycząca różnych wizji małżeństwa, edukacji, zatrudniania czy też formatowania – zgodnie z polityczną poprawnością – debaty publicznej. W ten sposób rządzący wychodzą naprzeciw postulatom progresistów, którzy chcą przemodelowania naturalnej rodziny i realizacji postulatów zawartych w ideologii gender.
To, niestety, nie jedyny przykład odchodzenia od programu, który dał Prawu i Sprawiedliwości dwukrotne zwycięstwo wyborcze dzięki poparciu elektoratu, dla którego ważne są kwestie suwerenności oraz ochrony zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa tradycji kultury polskiej. Rolnikom obiecywano doprowadzenie do wyrównania dopłat do średniej unijnej. Gwarantem tych zmian miał być Janusz Wojciechowski jako komisarz ds. rolnictwa w Komisji Europejskiej. Jak widzimy, nic takiego się nie dzieje, a niezadowolenie na wsi nie wzięło się znikąd. Ono wynika z drożyzny – wysokich cen nawozów i środków ochrony roślin, a przy tym śmiesznie niskich cen płaconych rolnikom na skupach. A przecież na sztandarach obozu rządzącego była wypisana obrona polskiego rolnictwa i polskich rolników.
Jednym z kluczowych punktów programu obozu dobrej zmiany była obrona węgla i polskich kopalni. Co więcej zapowiadano wypowiedzenie paktu klimatycznego gdy PiS dojdzie do władzy. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło, a premier Mateusz Morawiecki na szczycie Rady Europejskiej w grudniu 2020 roku pozwolił na podniesienie redukcji gazów cieplarnianych do 55 proc. Jeżeli to zostanie wdrożone, oznaczać będzie zniszczenie naszej gospodarki i drastyczne obniżenie poziomu życia Polaków.
W sprawach zasad nastąpiło odejście od ideowości w polityce i przejście w „pragmatyzm” – rozumiany jako podejmowanie działań, które za wszelką cenę mają być skuteczne, nawet z naruszeniem norm moralnych. Klasycznym przykładem była sprawa nominacji na wiceministra sportu posła Łukasza Mejzy. Jego głos był bardzo potrzebny. Zignorowano wątpliwości, które pojawiały się wokół niego. A przecież jeszcze niedawno w PiS dużo się mówiło o wysokich standardach w życiu publicznym. Niezrealizowaną obietnicą jest wypowiedzenie tzw. konwencji stambulskiej – ideologicznego dokumentu uderzającego w rodzinę i tradycję ze słynnym punktem 12 w świetle którego chrześcijaństwo może być uznane jako coś negatywnego i źródło przemocy. I nic się w tym kierunku nie robi oprócz skierowania sprawy do Trybunału Konstytucyjnego a obecnie, o czym już wspomniałem na wstępie, Rada Ministrów przyjęła uchwałę „Krajowy Program Działań na Rzecz Równego Traktowania na lata 2022–2030”.
Obiecywano też obronę polskiej suwerenności w Unii Europejskiej. A co zrobiono? W lipcu 2020 roku na Radzie Europejskiej premier Mateusz Morawiecki zgodził się na wprowadzenie zasady „pieniądze za praworządność”, co oznacza możliwość ingerowania przez urzędników unijnych w wewnętrzne sprawy Polski. Premier zapalił też zielone światło dla Funduszu Odbudowy, a to oznacza uwspólnotowienie długu oraz wprowadzenie podatków europejskich. To jest aż nadto widoczny krok w stronę federalizacji Unii Europejskiej pozostający w jawnej sprzeczności z deklaracjami, bo przecież w programie wyborczym jasno zapisano, że PiS będzie bronić suwerenności Polski, a Unię postrzega jako wspólnotę suwerennych państw.
Kłopoty z zatwierdzeniem KPO i uruchomieniem tych środków pokazują, że władze polskie dały się ograć Brukseli. Poza tym, o czym nie informowano opinii publicznej zgodzono się na ponad 280 zobowiązań przez Polskę określanych mianem „kamieni milowych” od których spełnienia zależy wypłacanie przez UE środków pieniężnych Polsce. W przestrzeni publicznej skupiono się na tzw. praworządności, ale tak naprawdę chodzi przede wszystkim o takie kwestie jak transformacja energetyczna, transport, cyfryzacja, ekologia, szkolnictwo, rolnictwo (zielony ład – czyli uderzenie w tradycyjne rolnictwo) ochronę zdrowia.
W ten sposób w najbliższych miesiącach i dwóch latach nastąpi w Polsce ozusowanie wszelkich umów cywilnoprawnych, co do tej pory było kwestią sporną w debacie publicznej, zostanie wprowadzony między innymi restrykcyjny podatek od samochodów spalinowych oraz nastąpi podniesienie opłaty rejestracyjnej dla aut napędzanych benzyną lub ropą. Polski rząd zobowiązał się również do wprowadzenia opłat za korzystanie z dróg ekspresowych oraz ograniczenia ruchu samochodów powyżej pewnej normy w centrach dużych miast, a w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców władze będą mogły kupować wyłącznie znacznie droższe autobusy nisko- i zeroemisyjne. Wszystko to razem spowoduje obciążenie większości Polaków kolejnymi podatkami i kosztami. Natomiast słynny 68 „kamień milowy” jaki postawiła przed Polską Komisja Europejska, dotyczy podnoszenia efektywnego wieku emerytalnego, co oznacza w praktyce stworzenie systemu, który de facto przedłuży wiek przechodzenia na emeryturę.
I o tym wszystkim zdecydowano za plecami Polaków, bez żadnych konsultacji (nawet z własnym zapleczem politycznym, co przyznał Marek Suski, prominentny polityk PiS: „Głosowałem za Krajowym Planem Odbudowy, ale nie za żadnymi aneksami. Nikt nam nie przedstawiał tego rodzaju rzeczy” ) i za ich własne pieniądze, bo część KPO to przecież dług, który Polska – bez względu czy dostanie te środki czy ich nie otrzyma i tak będzie musiała spłacać.
Czy obecnie rządzący odchodzą od programu i zasad, które dały im dwukrotne zwycięstwo wyborcze? Zapewne każdy z Czytelników – który liczył, że zwycięstwo „obozu dobrej zmiany” oznacza ochronę suwerenności i fundamentów, na których została zbudowana Polska – ma własną odpowiedź na tak postawione pytanie.
Jan Maria Jackowski
Źródło: W Naszej Rodzinie Lipiec 2022