Opublikowano w kategorii: Publikacje prasowe

W Naszej Rodzinie – Niemiecka Europa czy europejskie Niemcy

Po blisko dwóch miesiącach negocjacji od wyborów parlamentarnych powstał nowy rząd niemiecki składający się polityków Socjaldemokracji, Zielonych i FDP (Wolnych Demokratów). Na czele tego gabinetu – obrazowo określonego mianem koalicji świateł drogowych (od kolorów tworzących go partii: czerwonego, zielonego i żółtego) – o wyraźnym ideologicznym profilu lewicowo-liberalnym stanął kanclerz Olaf Scholz.

    Obszerny 177-stronnicowy dokument, który określił fundament programowy oraz priorytety nowego rządu został  zatytułowany Mehr Fortschritt wagen. Bündnis für Freiheit, Gerechtigkeit und Nachhaltigkeit („Odważyć się na wielki postęp. Sojusz na rzecz wolności, sprawiedliwości i zrównoważonego rozwoju”). W tym dokumencie jest mowa między innymi o radykalnym zaostrzeniu polityki klimatycznej i szybkim oraz całkowitym przejściu na energetykę ze źródeł odnawialnych, o wprowadzeniu zasady, aby w wyborach do Parlamentu Europejskiego i Bundestagu mogły głosować osoby 16-letnie. To, co szczególny jest dla nas ważne – to przyszłość Unii Europejskiej w planach nowej koalicji.

    Nicola Beer, która z ramienia FDP współnegocjowała przyszłą niemiecka politykę europejską jeszcze przed publikacją tego dokumentu jasno zadeklarowała, że rząd kanclerza Scholtza uzależnieni wypłaty z unijnego Funduszu Odbudowy przeznaczonego na wzmacnianie europejskich gospodarek po pandemii COVID-19 od przestrzegania praworządności przez Polskę. Ponadto nowy niemiecki gabinet będzie działał na rzecz powstania europejskiego państwa federalnego poprzez reformę Unii Europejskiej. Czerwono-żółto-zielona koalicja chce doprowadzić do wznowienia – przerwanego przed kilkunastu laty poprzez odrzucenia w referendach we Francji i Holandii ówczesnego projektu konstytucji europejskiej – procesu konstytucyjnego zmierzającego do przekształcenia UE w superpaństwo federacyjne.

   Olaf Scholtz, jeszcze przed oficjalnym objęciem urzędu kanclerskiego wypowiedział się bardzo jasno: „Suwerenna Europa jest kluczem do naszej polityki zagranicznej”, a następnie dodał:

„Jako silny gospodarczo i najbardziej zaludniony kraj w sercu Starego Kontynentu, naszą misją jest umożliwianie, wspieranie i rozwijanie suwerennej Europy”. Tym samym otwarcie przyznał, że Niemcy traktują UE jako instrument lewarowania swojej dominacji na kontynencie europejskim. Dla Niemiec Unia Europejska jest bowiem o tyle interesująca, o ile stanie się narzędziem w ich rękach do ekspansji na skalę europejską, ze szczególnym uwzględnieniem Europy środkowej, tradycyjnie w Berlinie uważanej za strefę niemieckich wpływów.

    Na początku procesu integracji europejskiej była ona pomyślana jako projekt europeizacji Niemiec, które wywołały dwie wojny światowe. Zdawano sobie sprawę, że jeśli Niemcy odbudują swoją potęgę, to widmo konfliktów zbrojnych i polityka ekspansjonistyczna znowu powrócą. Polityka francuska od lat polegała zatem na włączaniu Niemiec w projekt europejski upatrując w tym sposób na neutralizację teutońskich tendencji dominacji w Europie, które były przyczyną nieszczęść naszego kontynentu w XX wieku. Niemcy przez lata byli lojalnymi partnerami Francuzów i na tej podstawie zbudowano mit o modelowej pokojowej współpracy dawnych wrogów. Między innymi dzięki tej szczególnej symbiozie Republika Federalna doszła do takiej potęgi, że stała się w tej chwili największym i najsilniejszym krajem Unii Europejskiej. Jednak od początku poprzedniej dekady, kiedy Niemcy już po zjednoczeniu stały się najsilniejszym krajem UE, nasilono kurs na federalizację Unii Europejskiej i zamianę stowarzyszonych państw narodowych na zfederalizowany związek republik europejskich z faktycznym przywództwem Berlina, czyli swoistą germanizację Europy.

    Było to możliwe dzięki Traktatowi Lizbońskiemu z 2007 roku, który nadał UE jednolitą strukturę i osobowość prawną. Było to też związane ze słabnięciem roli Francji. Przypomnijmy, że przeforsowano go po fiasku referendów we Francji i Holandii w 2005 roku ws. eurokonstytucji. Następnie na bazie tego Traktatu w styczniu 2014 roku Viviane Reding, ówczesna komisarz UE ds. sprawiedliwości, już oficjalnie przedstawiła koncepcję przekształcenia Unii Europejskiej w Stany Zjednoczone Europy, które przejęłyby znaczna część kompetencji należących do państwa członkowskich UE.W tym nowym tworze Komisja Europejska pełniłaby rolę rządu europejskiego, a Parlament Europejski byłby dwuizbowy: z izbą niższą i senatem. Natomiast kompetencje Rady Europejskiej  zostałaby ograniczone i ten organ byłby sprowadzony jedynie do roli konsultacyjnej. Decyzje „rządu europejskiego” miałyby pierwszeństwo wobec decyzji rządów poszczególnych państw i byłyby wiążące dla dotychczasowych państw członkowskich UE. Parlament Europejski byłby nadrzędny w stosunku do parlamentów krajowych.

      Kolejnym bardzo ważnym krokiem na drodze do przekształcania UE w superpaństwo europejskie był Brexit, czyli wystąpienie Wielkiej Brytanii z UE. Europejska polityka angielska, tradycyjnie polegała na tworzeniu przeciwwagi wobec najsilniejszego państwa na kontynencie i w ten sposób Londyn oraz kraje skandynawskie neutralizowały zapędy Berlina. Teraz brakuje tego mechanizmu. Natomiast na szczycie UE w grudniu 2020 r. zgodzono się na uwspólnotowienie długu i prawo do nakładania podatków przez Komisję Europejską. To był krok milowy na drodze do budowy zfederalizowanej Unii Europejskiej i kolejnego ograniczania suwerenności państw narodowych.

      Poza tym Niemcy na Wschodzie grają z Rosją. Wspólnie wybudowali Nord-Stream I, a teraz N-S II będący wizytówką osi Berlin – Moskwa. Współdziałaniu w newralgicznym obszarze energetycznym czy na rynku kolejowym towarzyszy zacieśniająca się współpraca gospodarcza. Na Zachodzie Niemcy posługują się Francją, która jest już za słaba, by odgrywać samodzielniejszą rolę. Wielka Brytania już nie jest członkiem UE, a Włochy i Hiszpania zajmują się swoimi sprawami. W ten sposób Niemcy, dysponujące największym potencjałem demograficznym i gospodarczym, wysuwają się na pozycję lidera.

     Nowy rząd niemiecki ma też plan rezerwowy. Zmiany w UE według ekipy Olafa Scholtza gdyby się nie powiodły – to wtedy zostanie uruchomiona koncepcja „Europy dwóch prędkości”, i zepchnięcie strukturalne krajów Europy B do roli podrzędnej. Wniosek jest oczywisty. Polska polityka zagraniczna wymaga realizmu i wykorzystania obecnej aktywności na scenie europejskiej naszych naturalnych sojuszników. Polska ma atuty, ale trzeba pamiętać, że kto nie dba konsekwentnie o swoje interesy – ten sam się skazuje na rolę wasalną.

                                                                   Jan Maria Jackowski

Źródło: W Naszej Rodzinie nr 1/2022