Opublikowano w kategorii: Publikacje prasowe

W Naszej Rodzinie-Wymachiwanie szabelką?

Przyglądając się niektórym aspektom naszego życia publicznego trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z zjawiskiem tromtadracji. To dziś rzadko używane pojęcie – którego autorem jest Jan Lam (1838 – 1886), utalentowany powieściopisarz i satyryk – oznacza krzykliwe i demonstracyjno-efekciarskie prezentowanie wzniosłych haseł bez pokrycia w czynach. Innymi słowy jest to określnie postawy prężenia muskułów na pokaz, ale gdy przychodzi do sprawdzenia takiej postawy – to następuje wycofanie. Ujmując rzecz bardziej obrazowo: wpierw jest widowiskowo  wyciągana szabelka i wymachiwanie nią, ale gdy tylko ktoś mruknie – to oręż jest wstydliwie chowany do pochwy. Na tym polega polityka „operetkowa”, jej bohaterowie śpiewają, że wygrają bitwę i obrona ojczyznę, potem w drugim akcie coś niepokojącego się dzieje, i w ostatnim akcie bitwa zostaje przegrana. Operetka jest efektowana i pełna właściwej dla swojego gatunku dramaturgii, ale czy można tak podchodzić do kwestii fundamentalnych dla naszego życia narodowego?.

  Piszę te słowa po tym, jak kilka sejmików wojewódzkich -pod naciskiem Unii Europejskiej oraz środowisk lewicowo-liberalnych wycofało się z wcześniej przyjętych uchwał w obronie rodziny. Co więcej, polski rząd – zamiast bronić na forum unijnym prawa do deklarowania obrony praw rodziny wolności i zasadniczych kwestii etycznych – to w osobie wiceministra funduszy i polityki regionalnej Waldemara Buda zwrócił się do samorządów z apelem o „analizę i weryfikację” deklaracji. Jak wskazał, obowiązywanie tych uchwał może wpłynąć na nieprzyznanie polskim regionom środków unijnych. Najwyraźniej w części rządu zwyciężyło przekonanie, że ważniejsze są fundusze unijne z programu REACT-EU niż ochrona naszej utrwalonej ponad 1000 letnią tradycją tożsamości kulturowej oraz naturalnej rodziny. Nie wszyscy w rządzie podzielają jednak takie działanie. „To bardzo smutny przykład ulegania szantażowi – jasno skomentował sytuację minister sprawiedliwości. I zwrócił uwagę, że „jeżeli będziemy ulegać szantażowi w takich sprawach, to za chwilę będziemy ulegać szantażowi w sprawach, które uderzą w interesy rolników, lekarzy, przedsiębiorców”.

Czy min. Ziobro ma w tej sprawie rację? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Wywieszenie białej flagi to nie tylko podważenie wiarygodności wśród tych Polaków, dla których bardzo ważna jest zbudowana na fundamencie chrześcijańskim tradycja kultury polskiej (a przecież obronę tych wartości twardo deklarowało Prawo i Sprawiedliwość, co dwukrotnie, w kolejnych wyborach, wyniosło to ugrupowanie do władzy), ale również działanie krótkowzroczne zgodnie z zasadą: dasz palec, będą chcieli rękę. Uleganie takim naciskom i szantażowi będzie w sposób oczywisty prowadziło do eskalacji żądań i narzucania przez struktury międzynarodowe ideologizacji otaczającej nas rzeczywistości szczególnie w obszarze narodowej tożsamości, kultury, ekologii i edukacji.

  Tymczasem zapewniano nas, że wstępując do Unii Europejskiej nie tracimy suwerenności w zakresie kwestii światopoglądowych oraz naszej tożsamości. Co więcej, twierdzono, że traktaty europejskie nie przewidują możliwości wtrącania się instancji unijnych w tych kwestiach w stosunku do krajów członkowskich. Kapitulacja w zakresie uchwał sejmików wojewódzkich to strategiczny błąd. Trafnie przedstawiła istotę sprawy Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, pisząc: „Uleganie szantażystom pokazuje im, że szantaż działa. Dzisiaj wycofujemy się z uchwał dotyczących ideologii lgbt, mimo że zarzuty wobec nich oparte były na kłamstwie. Jutro możemy się spodziewać blokady środków, gdy nie zalegalizujemy aborcji albo małżeństw homoseksualnych”.

Nie pierwszy to raz, ze obecny rząd w stosunkach z Bruksela wycofuje się z wcześniejszych deklaracji i działań. Można przywołać tu „cofniecie” się w sprawie nowelizacji ustawy o IPN, wycofania pod naciskiem Brukseli z niektórych aspektów reformy wymiaru sprawiedliwości, nie zrealizowanie deklaracji wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej czy wycofanie się z szumnie zapowiadanego wypowiedzenia paktu klimatycznego i obrony polskiego węgla, a następnie zgodę premiera Morawickiego na szczycie unijnym w grudniu ub. roku na zwiększenie celów klimatycznych do 2030 roku do 55 proc.

Politykę rządu wobec Brukseli w sposób zawoalowany, ale krytyczny ocenił prof. Zdzisław Krasnodębski. Eurodeputowany PiS powiedział, że rząd w sporach z Brukselą za mało wykorzystuje możliwości i procedury prawne działania, a także przyjmuje deklaracje polityczne za dobrą monetę. Klasycznym przykładem był szczyt UE z ubiegłego roku, kiedy wprowadzono zasadę pieniądze za praworządność i wtedy premier mówił, że przecież są deklarację przedstawicieli Unii, że tu nie chodzi o reformę wymiaru sprawiedliwości tylko o kwestie korupcyjne. Okazało się, że jest zupełnie inaczej. Z tego punktu widzenia na potrzeby wewnętrzne mówimy: nie oddamy guzika, jesteśmy suwerenni, chcemy być traktowani podmiotowo; a z drugiej strony jeżeli jest mocniejsze mruknięcie z Brukseli – to następuje cofnięcie.  Za mało wykorzystuje się też środki dyplomatyczne i polityczne poszukując w konkretnych sprawach sojuszu z tymi krajami członkowskimi UE, które mają podobne stanowisko w danej sprawie. Trzeba się na zatem coś zdecydować. Albo gra się twardo, z wszelkimi tego konsekwencjami, albo – nie mając wystarczającej determinacji woli i możliwości grania twardo – to działa się bardziej roztropnie i długofalowo, ale konsekwentnie.

7 października Trybunał Konstytucyjny, po rozpoznaniu wniosku prezesa Rady Ministrów, uznał, że przepisy europejskie w zakresie, w jakim organy Unii Europejskiej działają poza granicami kompetencji przekazanych przez Polskę, są niezgodne z Konstytucją RP. Za niezgodny z konstytucją TK uznał także przepis europejski uprawniający sądy krajowe do pomijania przepisów konstytucji lub orzekania na podstawie uchylonych norm, a także przepisy Traktatu o UE uprawniające sądy krajowe do kontroli legalności powołania sędziego przez prezydenta oraz uchwał Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie powołania sędziów. TK stwierdził, że trzy przepisy Traktatu o Unii Europejskiej są niezgodne z polską konstytucją. Chodzi m.in. o wyższość prawa unijnego nad prawem krajowym w przypadku kolizji przepisów.

Co to oznacza? Czy polskie władze będą konsekwentnie i wytrwałe zabiegały o zabezpieczenie naszych narodowych interesów? Odpowiedzi na te pytania poznamy już niedługo.   

                                                   Jan Maria Jackowski

Źródło: W Naszej Rodzinie 11/2021