Opublikowano w kategorii: Publikacje prasowe

W Naszej Rodzinie: Opiłowywanie katolików w cieniu koronawirusa

Poseł Sławomir Nitras swoją wypowiedzią o katolikach przypomniał ponure czasy PRL, w których ludzie wierzący byli wykluczani, dyskryminowani i traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Polityk Platformy Obywatelskiej z satysfakcją oznajmił, że „za naszego życia katolicy w Polsce staną się mniejszością”. I dodał: „Musimy was opiłować z pewnych przywilejów, dlatego, że jeżeli nie, to znowu podniesiecie głowę…”.

    Słów posła Nitrasa nie można lekceważyć, gdyż jest to znany przedstawiciel partii, która aspiruje do zdobycia władzy. Została w nich zawarta złowieszczo brzmiąca zapowiedź programu traktującego ludzi wierzących jako obywateli „drugiego sortu”, przy czym bardzo niebezpieczna, bo sugerująca działania odwetowe za rzekome „przywileje”. Trudno bowiem nie zauważyć, że w tej wypowiedzi pobrzmiewał duch rewanżyzmu, a przecież tak, jak katolicy są siewcami pokoju, dobrze byłoby, aby osoby niewierzące nie atakowały brutalnie katolików i nie wykluczały ludzi wierzących z życia społecznego.

    Te słowa –  oraz wcześniejsze deklaracje Donalda Tuska, że jak PO dojdzie do władzy to jedną z pierwszych decyzji będzie legalizacja homozwiązków, a macierzyństwo „to jest udręka na najbliższe 20 lat życia”, czym obraził miliony polskich matek – po raz kolejny potwierdziła, że PO odchodzi od tych założeń ideowych sprzed lat, w których deklarowała się jako formacja polityczna o orientacji chadeckiej. Wyraźnie dostrzegalny jest zwrot tej partii w stronę lewicowo-liberalną, pro LGBT+, z agendą w niektórych kwestiach radykalnie feministyczną, by na rewolucji kulturowej, antyklerykalizmie i antykatolicyzmie zbić kapitał polityczny. W ten sposób Platforma wpisuje się w tzw. progresizm, którego celem jest przeformatowanie świadomości społecznej agendą LGBT+ i proaborcyjną oraz odejście od tych wartości i tożsamości, na których została zbudowana Europa i Polska.

     To też zapowiedź realizacji planu ideologicznego przestawiania Polaków „na właściwe” tory i „jedynie słuszne poglądy”, który totalna opozycja będzie chciała zrealizować w przypadku dojścia do władzy. Obecnie w Europie, tam gdzie są rządy lewicowe lub lewicowo-liberalne – co szczególnie jest widoczne na przykładzie Hiszpanii, a także Włoch, które jeszcze niedawno uchodziły za kraje „katolickie” – są narzucane rozwiązania światopoglądowe i ideologiczne sprzeczne z chrześcijaństwem. Zwolennikom dechrystianizacji zależy, by wpoić współczesnym społeczeństwom przekonanie, że nauczanie Kościoła to „ciemnogród”, „mieszanie się do polityki” i „zaglądanie obywatelom do łóżka”. Jest to bardzo groźny kierunek przed którym przestrzegał św. Jan Paweł w encyklice „Centesimus annus”, że demokracja oderwana od wartości grozi jawnym lub zakamuflowanym totalitaryzmem.

    To w obozie opozycji, któremu tradycyjnie było i jest bliżej do antyklerykalizmu i sekularyzacji przestrzeni publicznej, a w obozie rządzącym, który w deklaracjach odwołuje się do zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa tradycji kultury polskiej? Na początku sierpnia, jeszcze przed wypowiedziami polityków PO, abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, opublikował bardzo wymowny i ostry artykuł zatytułowany „Duszpasterstwo po pandemii”. Zwrócił w nim uwagę, że w czasach pandemii „dokonano aktów, które do tej pory przysługiwały na mocy prawa kanonicznego tylko władzy kościelnej, i tylko z najpoważniejszych przyczyn”. Stwierdził, że

podczas epidemii koronawirusa państwo drastycznie ograniczyło wolność religijną i możliwość sprawowania kultu, a więc podjęło działania, do których nie ma prawa. „Z prawnego punktu widzenia, polskie państwo nakładając swego rodzaju »interdykt« [nakładany z bardzo ważnych przyczyn przez władze kościelne lub powstający na mocy prawa kanonicznego przez sam czyn zakaz odprawiania obrzędów religijnych na danym terenie] państwowy – nie zachowało w tym przypadku autonomii (suwerenności) Kościoła. Księża i wierni mają przecież prawo bronić się przed ingerencjami w życie religijne, a świątynie zgodnie z prawem – jako miejsca święte – winny cieszyć się autonomią”.

    Pisał, że „Kościołowi został narzucony sposób postępowania w materii religijnej” i postawił bardzo zasadne pytanie: czy takie działanie nie pozostaje w sprzeczności z Konstytucją RP oraz konkordatem? Wskazał, że państwo naruszyło autonomię Kościoła tak bardzo, jak nie podważyły tego żadne władze. „Otóż państwo jednostronnie zawiesiło wszelkiego rodzaju zgromadzenia, na skutek czego Msze święte i nabożeństwa stały się po większej części niedostępne dla wiernych. Nic podobnego nie wydarzyło się w dwutysiącletniej historii Kościoła. Nie wydarzyło się też podczas wojen, bombardowań czy w czasach zarazy, często dotykającej ludność naszego kraju. Dokonano w ten sposób aktów, które do tej pory przysługiwały na mocy prawa kanonicznego tylko władzy kościelnej, i tylko z najpoważniejszych przyczyn”.

  Abp Stanisław Gądecki zarzucił obecnemu rządowi, że Kościół został potraktowany gorzej niż przedsiębiorstwa handlowe, jako dziedzina niekonieczna do życia – mimo gwarancji konstytucyjnych i konkordatowych. „Rządy z przeszłości nigdy nie ośmieliły się nałożyć na Kościół tak drastycznych zakazów, okazując w ten sposób znikomy respekt dla Kościoła i jego roli w życiu społecznym”. Przewodniczący KEP podkreślił, że głos zabiera dopiero teraz ponieważ wcześniej nie chciał podważać decyzji władz z racji trudnej sytuacji. Obecnie jednak, ze względu na dobro demokracji, „rzecz wymaga poważnej analizy i wyciągnięcia właściwych wniosków na przyszłość”.

     Trudno nie zauważyć, że abp Stanisław Gądecki wypowiedział się zdecydowanie, jasno i konkretnie oraz zgodnie z odczuciami szerokich rzesz wiernych, którym drastycznie ograniczono dostęp do praktyk religijnych. Być może działania rządu, które znacząco uniemożliwiły – bez stosownych podstaw prawnych – korzystanie z wolności religijnej wynikały z ignorancjii – bo chyba nie było to świadome działanie o charakterze antyreligijnym? – ale to żadne tłumaczenie. Państwo powinno działać w oparciu o jasne zasady konstytucyjne, zobowiązania międzynarodowe i z poszanowaniem prawa. A tego zabrakło. Słusznie Ks. Arcybiskup wypomniał rządzącym, że tylko informowali Kościół o podjętych uprzednio decyzjach, dodatkowo na kilka godzin przed ich ogłoszeniem. „Nie było rozmów co do zasadności i proporcjonalności wprowadzanych ograniczeń. Nie było dialogu odnośnie do poszczególnych kwestii, jakie zazwyczaj przekazuje się w ramach konsultacji publicznych”. Niestety….

                                                     Jan Maria Jackowski

Źródło: Miesięcznik W Naszej Rodzinie 10/2021