Po wyborach prezydenckich w debacie publicznej zaczęła się
dyskusja dotycząca wypowiedzenia konwencji stambulskiej. W tym
dokumencie Rady Europy pod szczytnym hasłem walki z przemocą
domową zostały wprowadzone rozwiązania – literalnie rzecz ujmując –
pozostające w sprzeczności z naszą konstytucją. Co więcej, na temat
tego dokumentu funkcjonują liczne przekłamania i niedorzeczne
manipulacje, że kto jest przeciw konwencji ten jest za przemocą wobec
kobiet. Tymczasem polskie prawo jest wzorcem dla innych krajów Unii
Europejskiej i innych krajów na świecie, jeśli chodzi o standard ochrony
przed przemocą, jak trafnie zauważył minister sprawiedliwości. Zbigniew
Ziobro, który złożył wniosek o wszczęcie procedury wypowiedzenia
konwencji przez Polskę, podkreślił, że wszystkie zalecenia odnośnie
prawa karnego zawarte są w polskim systemie prawnym i jesteśmy pod
tym względem państwem modelowym.
Na czym polega zatem spór? Konwencja nie wprowadza nowych
instrumentów pomocy ofiarom przemocy, natomiast forsuje nader
radykalną postać ideologii gender. Nakłada na sygnatariuszy obowiązek
walki z dorobkiem cywilizacyjnym, na którym zbudowana została Europa,
traktowanym jako zagrożenie i źródło przemocy. Krytycy konwencji
zwracają uwagę, że nie są w niej akceptowane przepisy obejmujące trzy
obszary – edukację dzieci i młodzieży, model rodziny w kontekście LGBT
i wpływ religii i zwyczajów na przemoc domową. „Nie zgadzamy się na to
– stwierdził minister Zbigniew Ziobro – by nakazano nam zmieniać
edukację dzieci w szkołach, w ramach której uczono by je, że płeć
biologiczna to archaizm i tak naprawdę sprowadza się do kontekstu
społeczno-kulturowego. Odrzucamy też warstwę promowania związków
rodzinnych w zakresie LGBT. Jest to pogląd propagowany przez
aktywistów ze środowisk lewicowych czy homoseksualnych, którzy swoje
przekonania chcą przełożyć na funkcjonujące prawo. Ponadto nie
uważamy, że należy kwestionować religie i zwyczaje jako wiodące
przyczyny przemocy domowej. To zjawisko jest dużo bardziej
skomplikowane”.
Warto przypomnieć, że wielu polskich polityków występowało
przeciwko konwencji stambulskiej, kiedy dokument ten był podpisywany
w roku 2012, a następnie ratyfikowany w 2015. Przedstawiciel Polski
popisał konwencję w grudniu 2012 roku pomimo bardzo negatywnych
ocen ówczesnego ministra sprawiedliwości oraz specjalistów z tego
resortu, którzy zwracali uwagę na niekonstytucyjność rozwiązań
proponowanych w Konwencji. Niżej podpisany głosował w Senacie –
podobnie jak pozostali senatorowie PiS ( a w Sejmie posłowie PiS) –
przeciwko ratyfikacji, zresztą niektórzy politycy PO również głosowali w
parlamencie przeciw. Bronisław Komorowski miał wątpliwości podpisując
ratyfikację podkreślając, że konwencja w ogóle nie uwzględnia
wszelkiego rodzaju używek, w tym alkoholu, jako przyczyny przemocy
domowej.
Konwencja napiętnuje i zaleca „wykorzenianie” zwyczajów i tradycji
opartych „na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. A przecież
najważniejsze wśród takich „stereotypów” to małżeństwo, które jest w
naszej konstytucji opisane jako związek mężczyzny i kobiety. Ponadto
konwencja zobowiązuje do promowania poprzez edukację publicznej
„niestereotypowych ról przypisanych płciom”, pierwsza i najoczywistsza
– to związek z osobą tej samej płci. I wreszcie godzi w wolność, gdy z
góry usprawiedliwia wszelkie „specjalne środki”, użyte dla jej
wprowadzenia. Co to konkretnie oznacza? Na przykład pozbawienie
rodziców nadzoru nad działalnością edukacji publicznej, a to jest
sprzeczne z nasza konstytucją.
W ocenie niektórych specjalistów Konwencja jest sprzeczna z art.18
Konstytucji mówiącym, iż państwo polskie chroni rodzinę jako związek
mężczyzny i kobiety. Poza tym art. 14 Konwencji wprost nakazuje
państwu ratyfikującemu, aby w programach edukacyjnych na każdym
szczeblu promowano „niestereotypowe role społeczno-kulturowe”, a więc
coś przeciwnego do „stereotypowych” wartości jakimi są rodzina czy
małżeństwo. A przecież art. 48 konstytucji gwarantuje rodzicom prawo
do decydowanie do wychowywania dzieci zgodnie ze światopoglądem
rodziców. Wychowawcze prawa rodziny są gwarantowane przez art. 48,
53 i 72 Konstytucji, a konwencja je ignoruje.
Co więcej, w świetle danych Agencji Praw Podstawowych UE Polskę
charakteryzuje znacznie niższy niż średnia europejska Europejskiej
wskaźnik przemocy doświadczanej przez kobiety. Zwolennicy ratyfikacji
nie uprawdopodabniają w żaden sposób forsowanej przez Konwencję
tezy, że przemoc wobec kobiet uwarunkowana jest przez zróżnicowanie
pomiędzy kobiecymi i męskimi rolami w społeczeństwie. Jednocześnie
projekt nie uwzględnia lub traktuje marginalnie czynniki, których wpływ
na występowanie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest
szeroko udokumentowany takie jak m.in. uzależnienia od pracy, alkoholu
lub narkotyków, postępujące rozluźnienie norm społecznych, obecność
przemocy w środkach masowego przekazu, a zwłaszcza seksualizacja i
uprzedmiotowienie wizerunku kobiety, oraz przemoc, która najczęściej
pojawia się w związkach przypadkowych i konkubinatach, a w mniejszym
stopniu w małżeństwach.
Polityce Zjednoczonej Prawicy w latach 2012 – 2015, gdy byli w
opozycji sprzeciwiali się podpisaniu i ratyfikowaniu konwencji
stambulskiej. Zapowiadali wypowiedzenie tego wyjątkowo
kontrowersyjnego ideologicznego dokumentu gdy wygrają wybory.
Jesienią roku 2015 Zjednoczona Prawica wygrała wybory prezydenckie i
parlamentarne do obu izb, ale za słowami nie poszły czyny. I choć
minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skierował wniosek o podjęcie
procedury wypowiedzenia konwencji, skierowanie jej przez premiera
Mateusza Morawieckiego do Trybunału Konstytucyjnego odkłada ten
temat ad calendas grecas zgodnie z zasadą: nie chcesz podjąć decyzji
powołaj komisję – w tym wypadku skieruj wniosek do TK, który słynie z
„zamrażania” niewygodnych dla rządzących tematów, jak choćby w
sprawie aborcji eugenicznej.
Niestety, trudno odmówić logiki rozumowania tym krytykom obozu
dobrej zmiany, który twierdzą, że fundamentalne sprawy jak zakres
ochrony życia ludzkiego, czy poszanowane dla innych fundamentalnych
wartości są traktowane instrumentalnie. Jak potrzebne są głosy
obywateli dla których ważna jest zbudowana na chrześcijaństwie
tradycja kultury polskiej i którzy chcą pozostać wierni cywilizacji życia,
prawom rodziny i odrzucają konwencję stambulską – to są składane
deklaracje, o których po wyborach się zapomina. Dlatego przy ocenie
osób odpowiedzialnych za granie na fundamentalnych wartościach warto
pamiętać ewangeliczne wskazanie: „po owocach ich poznacie”.
Jan Maria Jackowski