Premier Węgier Viktor Orban w znamiennych słowach zaapelował do
Europejskiej Partii Ludowej o debatę dotyczącą przyszłości europejskiej
chadecji. Stwierdził: „Stajemy się nieodróżnialni od liberalnej,
socjalistycznej lewicy”. Wezwał liderów EPL do powrotu do korzeni i
dziedzictwa tej formacji z czasów Wilfrieda Martensa (1936 – 2013),
dziewięciokrotnego premiera Belgii i przewodniczącego EPL od 1990 do
2013 roku, który „z powodzeniem jednoczył centroprawicowe i prawicowe
partie o różnych korzeniach i różnym pochodzeniu geograficznym” oraz
„stworzył sojusz między tradycyjnymi, kontynentalnymi chrześcijańskimi
demokratami a konserwatystami z Północy”. Premier Węgier podkreślił,
że udało mu się włączyć „chrześcijańskie, prawicowe, zorientowane
narodowo partie byłych krajów komunistycznych”..
Viktor Orban ponadto wyraził niezadowolenie, że nie doszło do debaty
programowej podczas listopadowego kongresu EPL w Zagrzebiu, a
zamiast tego został „wybrany przewodniczący, który wniósł do EPL
polskie konflikty i interesy wewnętrzne”, tj. Donald Tusk. Premier Węgier
zarzucił europejskim chadekom sympatyzowanie z Fidelem Castro i
Karolem Marksem, a także opowiadanie się za dalszą centralizacją i
wzmocnieniem biurokracji w Brukseli zamiast idei subsydiarności.
Stwierdził: „Nie reprezentujemy już otwarcie i świadomie
chrześcijańskich inspiracji, jeśli jeszcze jakieś pozostały.
Zrezygnowaliśmy z modelu rodziny opartego na małżeństwie kobiety i
mężczyzny i wpadliśmy w objęcia ideologii gender. (…) Staliśmy się
centrowym sojuszem partyjnym, przemieszczającym się z
chrześcijańskiego skrzydła prawicowego ku lewicy. W oczach wyborców
powoli stajemy się nieodróżnialni od liberalnej, zielonej, socjalistycznej
lewicy”. Na koniec Viktor Orban zaproponował swoim „chadeckim”
kolegom powrót do źródeł
Europejskie partie, które u swych założeń odwoływały się do inspiracji
chrześcijańskiej funkcjonując w realiach demokracji liberalnej i próbując
się wpisać w ten system, doprowadziły do rozmycia fundamentów
ideowo-programowych na których zostały zbudowane. Uległy zjawisku
określanemu mianem „modernizmu politycznego”. Polega ono na
uleganiu regułom procedur liberalnej demokracji (odrywającej się coraz
bardziej od wartości), które prędzej czy później prowadzą do relatywizmu
moralnego.
Wskazuje na to przykład włoskiej Partii Chrześcijańsko-
Demokratycznej (przez całe dziesięciolecia głównej siły politycznej na
Półwyspie Apenińskim) przenikliwie opisany przez prof. Rocco
Buttiglione. W początkach włoskiej chadecji elektorat katolicki przyczynił
2
się w sposób zasadniczy do budowy potęgi tej partii. Z czasem
współpraca między elektoratem a Chrześcijańską Demokracją zaczęła
przybierać niepokojącą formę. Otóż przed każdymi wyborami pojawiał
się ten sam scenariusz. W środowisku ludzi wierzących, nierzadko
głosem hierarchii, mówiło się wyraźnie, że dobrze byłoby oddać głos na
partię chadecką, która reprezentuje katolików świeckich. Następnie, gdy
chadecja był u władzy następowało rozczarowanie. Na protesty opinii
katolickiej, że nie są realizowane postulaty ludzi wierzących, była zawsze
ta sama odpowiedź: „Aby uchwalić dobrą ustawę zakazującą aborcji,
broniącą rodziny, popierającą wolność szkolnictwa i tym podobne, trzeba
mieć w parlamencie absolutną większość, którą Chrześcijańska
Demokracja nie dysponuje. Katolicy muszą zatem w odniesieniu do tych
kwestii poddać się i zgodzić na pozostanie w mniejszości”.
Przekształcanie się partii prawicowych i centroprawicowych jest
zjawiskiem ogólnoeuropejskim. Rezygnacja z obrony tradycyjnych
wartości spowodowała przeobrażenie wielu partii w prawicowe w nazwie,
ale nawet quasi socjalistyczne w treści. Hiszpańska Partia Ludowa,
francuska Unia Ruchu Ludowego, z której swego czasu wyrósł prezydent
Nicolas Sarkozy, niemieckie CDU zarządzanie przez Angelę Merkel to
przykłady „oświeconej”, czy może nawet „oświeceniowej”, nowoczesnej
niby-prawicy, która niewiele się różni od partii lewicowo-liberalnych.
Jest to możliwe dzięki mechanizmowi zacierania istotowej różnicy
między prawicą a lewicą. Po kompromitacji idei lewicowych poprzez
upadek komunizmu i załamania socjaletatyzmu w wydaniu szwedzkim
czy francuskim w środowiskach lewicowych zastanawiano się jak
wypromować taką „prawicę”, która zapewni establishmentowi „inżynierii
społecznej” możliwość utrzymania kontroli nad tradycjonalistyczną
częścią elektoratu, przy okazji utrzymując „dogmat” laickiego porządku.
Można w tym celu przemalować sztandary, a także wyszukać w wśród
przeciwników ludzi „umiarkowanych” i skłonnych do „dialogu”. I tak
szarzy udają białych, różowi szarych, a czerwoni różowych.
Jeśli przyjrzymy się życiu politycznemu w Polsce po 1989 roku, to
funkcjonowanie wielu spośród partii powołujących się na swoją
prawicowość, katolickość czy chrześcijańską inspirację może służyć jako
ilustracja zachodnich doświadczeń. Z jednej strony podkreśla się: my
odwołujemy się do katolickiej nauki społecznej i wyrażamy aspiracje
ludzi wierzących. Głosujcie więc na nas. A następnie, gdy dana partia
czy grupa dzięki poparciu wyborców uzyska jakikolwiek wpływ na życie
publiczne (nawet jeśli nie wejdzie do parlamentu, ale wyraża swoje
stanowisko w wielu kwestiach), to okazuje się, że w stopniu niewielkim i
selektywnie wygodnym realizuje wyborcze postulaty.
Jan Maria Jackowski
Źródło: w naszej rodzinie 4/2020