Jak się nazywa stolica Polski i gdzie zapadają decyzje dotyczące
naszego kraju? Odpowiedź na te pytania jest coraz mniej oczywista. Co
prawda według Konstytucji nadal jeszcze formalnie stolicą Polski jest
Warszawa, ale czy w Warszawie zapadają decyzje dotyczące naszego
kraju?
Po ostatnich wydarzeniach związanych z wprowadzaną reformą
wymiaru sprawiedliwości przez wyłoniony w demokratycznych wyborach
obóz rządzący, a zwłaszcza przy okazji uchwalania ustawy
dyscyplinującej sędziów, można by sądzić, że według totalnej opozycji
stolicą Polski jest jednak Bruksela. Tu już nie chodzi o sposób
organizowania wymiaru sprawiedliwości, ale o suwerenność polskiego
parlamentu i suwerenność Polski jako państwa członkowskiego Unii
Europejskiej.
Przypomnijmy, że organizacja wymiaru sprawiedliwości to
kompetencja władz krajowych, a nie Unii Europejskiej. Dlatego polskie
władze nie muszą w tym zakresie prowadzić procedury notyfikacyjnej,
która jest konieczna w przypadku regulowania na poziomie państwa
członkowskiego obszarów objętych prawem unijnym. Procedura
notyfikacyjna polega na tym, że jeśli dane państwo reguluje dziedzinę
objętą prawem unijnym, to występuje do Komisji Europejskiej, a Komisja
Europejska wtedy stwierdza, czy to, co chce wprowadzić dane państwo
jest zgodne z prawem Unii Europejskiej, czy nie jest zgodne z prawem
Unii Europejskiej.
Jednak organizacja wymiaru sprawiedliwości nie jest objęta prawem
unijnym. W związku z tym absolutnie nie ma żadnej konieczności, aby w
suwerennym parlamencie, a więc zarówno w Sejmie, jak i w Senacie –
przed zakończeniem procesu legislacyjnego, a więc przed złożeniem
podpisu przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i publikacją danej
ustawy instancje zagraniczne ingerowały w proces legislacyjny. Jednak
do tego doszło i w sposób, pozatraktatowy i pozakonstytucyjny,
sprzeczny z regulaminem Senatu, włączono instancje międzynarodowe
do procesu legislacyjnego. To jest swoiste sondowanie i naciskanie
polegająca na tym, że instytucje europejskie starają się poszerzyć swój
zakres kompetencji, także poza obszary objęte traktatami.
Sytuacja jest bardzo groźna ponieważ została naruszona
suwerenność konstytucyjnych organów władzy ustawodawczej w
Rzeczypospolitej Polskiej i został stworzony precedens na przyszłość.
Za chwilę okaże się, że kiedy będziemy procedowali np. ustawę
dotyczącą rozwiązań energetycznych w jakimś zakresie, komisarz do
spraw energetycznych uzna, że może żądać od polskiego parlamentu,
żeby uwzględnił jego uwagi, względnie odrzucił ustawę. Dlatego
działania totalnej opozycji polegające na umiędzynarodowieniu procesu
legislacyjnego w Polsce oraz umiędzynarodowieniu wewnętrznych
konfliktów politycznych w Polsce należy ocenić negatywnie. Bowiem w
ten sposób opozycja podaje na tacy instancjom europejskim narzędzia
do ingerowania w wewnętrzne sprawy Polski.
Prof. Karol Karski, prawnik, poseł do Parlamentu Europejskiego z
PiS pytany, czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma w ogóle
jakiekolwiek podstawy prawne, aby przy okazji reformy wymiaru
sprawiedliwości zastosować wobec Polski środki tymczasowe wyraził
następujący pogląd: „Nie ma żadnych. W ogóle środki tymczasowe są
działaniem nielegalnym. To jest kompetencja nieprzyznana Trybunałowi
w traktatach. Trybunał sam sobie wymyślił, że ma do tego prawo i taką
możliwość wpisał do swojego regulaminu wewnętrznego. (….) W
ostatecznym wyroku Trybunał może tylko stwierdzić naruszenie prawa i
wskazać konieczność zmiany prawa danego państwa, nie może w ogóle
ingerować w sposób władczy, stwierdzać, że na przykład jakiś akt jest
zawieszony, albo coś jest niezrobione. Natomiast Trybunał sobie sam
przypisuje – i to jeszcze nie w składzie całym, ale jednoosobowo przez
przewodniczącego, czy wiceprzewodniczącego – że może wydać jakieś
środki tymczasowe, o których w ogóle nie ma mowy w traktatach.
Sytuacja dosyć ciekawa, a wszystko w ramach działalności Trybunału
Sprawiedliwości Unii Europejskiej, do którego gdyby przyłożyć kryteria
niezawisłości określone przez niego samego, to okazałoby się, że nie ma
prawa orzekania”.
Unia Europejska słynie z wyśrubowanych norm, standardów i
procedur narzucanych krajom członkowskim przez eurokratów. Tak się
dzieje obecnie z tak zwaną neutralnością klimatyczną, która dla Polski
oznaczałaby zamknięcie energetyki opartej w 70 proc. na węglu, a co za
tym idzie drastyczny wzrost cen energii. Mówiono nam, że w ramach
Unii mamy prawo do własnej tożsamości kulturowej i moralnej.
Tymczasem okazuje się, że Unia Europejska może „tylnymi drzwiami”
wprowadzić do polskiego prawa uznawanie związków homoseksualnych.
Socjalistyczni europosłowie zbierają podpisy pod projektem prawa by
związki partnerskie zawarte w państwach UE, które pozwalają na takie
związki, były uznawane w pozostałych państwach Unii..
Okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Bruksela dogmatycznie zaleca kurację neoliberalną nowym członkom
Unii, a do starych stosuje inne kryteria. Tak zwane stare kraje UE
próbują nieustannie pouczać kraje Europy środkowej. No cóż, Unia
słynie ze stosowania podwójnych standardów i dlatego polskie władze
musza zdecydowanie i konsekwentnie stać na straży naszych interesów.
Od tego będzie zależało czy Warszawa pozostanie stolicą Polski.
Jan Maria Jackowski
Źródło: W Naszej Rodzinie 3/2020