Opozycja działająca pod skrzydłami PO i Nowoczesnej w formule
Koalicji Obywatelskiej znów wróciła do tematu zwalczania Kościoła i
ateizacji przestrzeni publicznej. Barbara Nowacka reprezentująca tzw.
lewicę w Koalicji Obywatelskiej – co znamienne w uroczystość Trzech
Króli 6 stycznia – ogłosiła pomysł na rozdzielenie Kościoła od państwa,
który na podstawie Konstytucji jest przecież rozdzielony. Według niej
muszą nastąpić zmiany w finansowaniu Kościoła, domaga się
wyprowadzenia religii ze szkół lub jej niefinansowania jej nauczania w
szkołach publicznych z budżetu państwa.
Przy okazji został sformułowany typowy katalog zarzutów środowisk
lewackich i lewicowych w stosunku do Kościoła i księży. Jest on
„uwiarygodniany” przez różne „autorytety” i dyżurnych „teologów”.
Historia poucza, że klimat niechęci i uprzedzeń przeradza się w
nasilającą się agresję, gdy wcześniej swoją "robotę" wykonają osoby
zajmujące się rozmiękczaniem Kościoła. To one określają go w kategorii
"wroga" w swojej propagandzie i wskazują kierunki uderzenia. Takimi
sposobami intelektualiści, publicyści prasowi, ludzie kultury i polityki
wytyczają linie frontu, a zmasowanym ostrzałem zajmuje się potężny
aparat mediokracji. Trafiają na podatny grunt w tej części społeczeństwa,
która przez lata w III RP ulegała indoktrynacji mentalnych spadkobierców
Komunistycznej Partii Polski (KPP) i Róży Luksemburg z jej koncepcją
wykorzenienia tradycji religijnej i narodowej Polaków. No cóż,
złowieszcza spuścizna komunistycznego "antykościoła
marksistowskiego" i ogrom aparatu władzy, jaki był zaangażowany w
przymusowe ateizowanie społeczeństwa, jest najwidoczniej „wiecznie
żywy”.
Jak widać przed czekającą nas w najbliższych miesiącach kulminacja
wyborcza: wyborami do europarlamentu, wyborów do Sejmu i Senatu
oraz wyborów prezydenckich, nasilają się w Polsce brutalny i agresywny
antykatolicym oraz antyklerykalizm. I choć komunizm w Europie oficjalnie
upadł, to jednak pewne idee nadal trwają. Komuniści, którzy w czasach
PRL ateizowali Polskę, byli niekiedy krytykowani na Zachodzie, ale
europejski „obóz postępu i demokracji” cenił ich za determinację w walce
z chrześcijańskim dziedzictwem. Najwyraźniej myśli Anatola
Wasiljewicza Łunaczarskiego, w latach 1917-1929 ludowego komisarza
oświaty w Związku Sowieckim stanowią spoiwo łączące dzisiejsze
środowiska lewicowo-laickie w całej Europie.
Ten bolszewicki ideolog marzył o nowej religii ludzkości – religii, której
patronami mieli być Marks i Nietzsche, co wyłożył w swym dwutomowym
dziele „Religia i socjalizm”. W walce ze „starą” wiarą chrześcijańską
Łunaczarski radził: „Religia jest jak gwóźdź: kiedy uderzysz w głowę,
wbijasz go tylko głębiej. (…) Potrzebne są obcęgi. Religię trzeba
schwycić mocno, podważyć od spodu – nie trzeba jej bić z góry, ale
wyciągać, wyciągać z korzeniami”. I dziś nadal metoda młotka i obcęgów
jest realizowana. Widzimy, jak lewicowi działacze – według wzorców
wypracowanych przez komunistów – krytykują Kościół katolicki. To
nieomylny znak, że wraca stare, w nowej odsłonie.
Dechrystianizacja współczesna jest jednak wzbogacona. Nie opiera
się już wyłącznie na ideologii marksizmu -leninizmu, wyrażającej się
hasłem "światopogląd naukowy", ale na ideologii "neutralności
światopoglądowej państwa", tworzonej przez zlepek negatywnych
pozostałości komunizmu i najgorszych cech zachodniego materializmu
praktycznego. Istota tej ideologii polega na tym, że pod pozorem
demokracji, pluralizmu i tolerancji dąży się do niedopuszczania do
obecności Boga w życiu publicznym. W przestrzeni społecznej akceptuje
się wszystkie możliwe religie i światopoglądy poza wiarą katolicką.
W dokumentach Soboru Watykańskiego dotyczących społecznego
nauczania Kościoła wyraźnie oddzielono, co boskie, od tego, co
cesarskie. Działalność polityczna jest domeną świeckich, ale polityka
rozumiana w swym pierwotnym i najszerszym znaczeniu jako
ukierunkowanie na dobro wspólne, jest przedmiotem troski wszystkich:
duchownych i świeckich. Nauczanie Kościoła ma cechy pozytywne:
Kościół jest wierny swej misji prowadzenia człowieka do zbawienia i nie
zastępuje czy wyręcza instytucji świeckich. Wspólnota polityczna i
Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne, a
ponieważ obie te wspólnoty służą powołaniu jednostkowemu i
społecznemu tych samych ludzi, ważne jest, aby ze sobą
współpracowały.
Ludzie świeccy, co uwypuklał św. Jan Paweł II, mogą spełnić to
zadanie. Lecz nieodzowne jest przezwyciężenie rozdźwięku między
życiem prywatnym a publicznym, nadając „wszystkim swoim działaniom
w rodzinie, w pracy, na polu społecznym spójność właściwą takiemu
życiu, które czerpie natchnienie z Ewangelii i w niej znajduje siłę do tego,
by w pełni się realizować”. Jest to warunek niezbędny, bo demokracja
bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany
totalitaryzm.
Warto pamiętać o słowach św. Jana Pawła II, który w czerwcu 1991 r.
w Lubaczowie powiedział: „Postulat neutralności światopoglądowej jest
słuszny głównie w tym zakresie, że państwo powinno chronić wolność
sumienia i wyznania wszystkich swoich obywateli niezależnie od tego,
jaką religię lub światopogląd wyznają. Ale postulat ażeby do życia
społecznego nie dopuszczać wymiaru świętości, jest postulatem
ateizowania państwa i życia społecznego”.
Jan Maria Jackowski
Źródło: W Naszej Rodzinie luty 2019