W cieniu wydarzeń ostatnich dni, w tym również uroczystych
obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości po 123 latach niewoli,
pozostała deklaracja Grzegorz Schetyny na kongresie Europejskiej Partii
Ludowej w Helsinkach. Szef PO złożył w stolicy Finlandii znamienną
deklarację, ogłosił bowiem, że jego ugrupowanie po odsunięciu PiS
od władzy zaproponuje dołączenie Polski do strefy euro. Trudno nie
zauważyć, że szef totalnej opozycji wykorzystuje wspólna walutę do
celów walki politycznej i propagandowej strategii totalnej opozycji
straszenia Polaków wizją tzw. Polexitu czyli wyjścia Polski z UE. PO i
popierające ją media używają kłamstwa i chcą w ten sposób
zmobilizować Polaków przeciwko obozowi dobrej zmiany przy okazji
szkodząc Polsce na arenie międzynarodowej.
Dla Platformy Obywatelskiej wspólna waluta jest instrumentem gry
politycznej. Ta partia bowiem już wielokrotnie zapowiadała kolejne daty
wejścia Polski do strefy euro. Jeszcze we wrześniu 2008 roku, a więc rok
po wygranej przez PO wyborów parlamentarnych, ówczesny premier
Donald Tusk zapowiedział, że Polska już w styczniu 2011 roku wejdzie
do strefy euro. Wówczas ta niespodziewana deklaracja wywołała falę
komentarzy. Brytyjski ekonomista Edward Parker oceniał, że
„zdecydowanie najważniejszym aspektem ujemnym jest, jak zawsze w
takiej sytuacji, utrata waluty narodowej, a razem z tym również pewnego
rodzaju niezależności i elastyczności ekonomicznej. Kolejny potencjalny
problem Polski może wynikać z faktu, że jesteście relatywnie biednym
członkiem UE i po wprowadzeniu euro możecie się spodziewać rosnącej
inflacji”.
W 2009 roku ten sam Donald Tusk, mówił już, że realna data wejścia
to rok 2015. W 2010 roku i w 2011 premier Tusk zmienił po raz kolejny
zdanie i zaczął określać moment wejścia Polski do strefy euro
bezterminowo używając formuły „w odpowiednim czasie”. Natomiast w
listopadzie 2012 roku ówczesny prezydent Bronisław Komorowski
podczas spotkania w Neapolu z prezydentami Niemiec i Włoch wyraził
"osobiste przekonanie", że Polska będzie gotowa do wejścia do strefy
euro w 2015 r. W marcu 2013 r. Platforma Obywatelska zaczęła
przekonywać do konieczności zmiany Konstytucji, aby umożliwić wejście
Polski do strefy euro. Ale nawet w czasach rządów PO analitycy zwracali
uwagę, że wejście do strefy euro oznaczałoby znaczący wzrost cen, co
wiązałoby się z protestami społecznymi.
Nie dziwi zatem, że znaczna część społeczeństwa jest przeciwna
wprowadzeniu w Polsce wspólnej waluty. Ponadto, co
charakterystyczne, w krajach, które wprowadziły euro, większość
ankietowanych wypowiada się za wyjściem z Eurolandu i powrotu do
walut narodowych. Ten „euro”-sceptycyzm nie dziwi. Fundamentalną
wadą strefy euro jest to, że jest to projekt polityczny i ideologiczny a nie
ekonomiczny oparty na zdrowych zasadach. Wspólna waluta obowiązuje
na obszarze bardzo zróżnicowanym gospodarczo i rozwojowo, a kraje
członkowskie nie rozwijają się równomiernie. To powoduje tendencję do
rozsadzania eurolandu od środka.
Europa wciąż stoi przed ogromnymi problemami. Bardzo wysokie
koszty energii spowodowane przez pakiet klimatyczno-energetyczny
doprowadził do utraty konkurencyjności na globalnym rynku. Zima
demograficzna oznacza starzenie się społeczeństw europejskich i ich
wymieranie, z czym wiąże osłabienie tempa rozwoju gospodarczego,
załamanie się systemów emerytalnych i opieki zdrowotnej. Zamiast temu
zaradzić poprzez wdrażanie mechanizmów prorozwojowych i
efektywnych polityk rodzinnych, a także powrotu do wartości, które w
przeszłości z Europy uczyniły najdynamiczniej rozwijający się kontynent
świata, to próbuje się ratować ideologiczny eksperyment ze wspólną
walutą. Przypomnijmy, że Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej
wyraźnie określa, iż środkiem płatniczym w Polsce jest polski złoty i bez
zmiany ustawy zasadniczej nie można w Polsce wprowadzić euro.
Jan Maria Jackowski
Źródło: Niedziela Ogólnopolska 47/2018