Opublikowano w kategorii: Aktualności

Tygodnik Niedziela – Sól ziemi: Mamy Papieża!

Zbliża się 40. rocznica wyboru Kardynała Karola Wojtyły – Jana
Pawła II na Stolicę Piotrową. W Polsce i poza jej granicami odbywa się
wiele uroczystości jubileuszowych. W Senacie RP przyjęliśmy specjalną
uchwałę okolicznościową, w której napisaliśmy między innymi: „Jan
Paweł II przeszedł do historii jako Papież Kultu Miłosierdzia Bożego i
Rodziny, obrońca małżeństwa i prawa do życia nienarodzonych,
świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci. ( …) Nauczał, że
prawo dzieci do życia w rodzinie jest fundamentem cywilizacji i kultury.
Jeśli nie ma poszanowania dla życia i rodziny, nie istnieją inne prawa,
jak wolność, sprawiedliwość, godność człowieka”.
Dla tych Czytelników, którzy pamiętają wydarzenia sprzed 40 lat –
16 października 1978 roku był dniem szczególnym. Pozwolę sobie na
osobiste wspomnienie. Ok. godz. 18.40, Warszawa, Rondo
Waszyngtona. Byłem wówczas studentem III roku historii. Wracałem z
zajęć z Uniwersytetu Warszawskiego, z Krakowskiego Przedmieścia,
autobusem linii 111. Gdy wysiadłem na Rondzie, jakaś kobieta stojąca
na przystanku mówiła: „Kardynał Wojtyła został papieżem”.
Nie pamiętam, jaka była pogoda. Było ciemno, uderzyło mnie, że w
powietrzu unosiła się dziwna cisza. Czy to możliwe? Czy informacja
przed chwilą była prawdziwa? Odruch wyniesiony z rodzinnego domu i
pielęgnowany na rozpolitykowanym, opozycyjnym Wydziale Historii UW:
trzeba szybko pójść do domu, posłuchać jakiś wiadomości. Może uda się
złapać którąś z zachodnich rozgłośni? Szedłem ulicą Francuską coraz
szybciej i szybciej. Modliłem się i myślałem. Coś niesamowitego! Jeżeli
to prawda, jest to wielkie wydarzenie w całej historii Polski. Oznacza
początek końca nieludzkiego, antychrześcijańskiego systemu
narzuconego Polsce i innym krajom środkowej i wschodniej Europy.
Żadnej niepeerelowskiej stacji złapać nie mogłem. Ciotka, u której
mieszkałem w Warszawie, wiadomość przyjęła z niedowierzaniem.
Patrzyła ze zdziwieniem, jak miotałem się kręcąc gałkami odbiornika
„Eliza”. Niełatwo było na nim łapać wczesnym wieczorem zachodnie
stacje. Ktoś telefonował. Nie potrafił potwierdzić. Drugi telefon, też brak
pewności. Decyzja – oglądamy „Dziennik”, główne wydanie o 19.30 w
Programie 1 TVP.
19.28…. Lampowy czarno biały odbiornik rozgrzewa się wolno.
Pojawia się coraz bardziej widoczny jakiś obraz, chyba widoczki
krajobrazowe. Patrzymy i czekamy. Później pojawiała się plansza z
zegarem leniwie odmierzającym sekundy prze programem

 

informacyjnym. Wreszcie charakterystyczna, agresywna czołówka,
sygnał muzyczny. Spiker z ponurą miną coś mówi. Jest. J E S T! Podali,
krótko, lakonicznie, w spięciu, ale podali. Mamy Papieża! Jan Paweł II.
Łzy w oczach Ciotki, wzruszenie. Niezwykłość chwili. Niezbadane
ścieżki Opatrzności Bożej. Fenomen w historii Kościoła, fenomen w
historii tak doświadczonej w dziejach Polski. Mieliśmy poczucie
uczestnictwa w wydarzeniach zmieniających bieg świata. Polak następcą
Świętego Piotra. Wielka radość i spokój. Duma. Teraz musi się coś
zmienić. Nie może być tak dalej.
Stało się coś, co wydawało się niemożliwe. Kilka tygodni później
przypomniałem sobie rozmowę z przed lat z moim śp. Ojcem, zmarłym w
1976 roku, który w dorastającym chłopcu rozwijał zainteresowania
historią i polityką. Tato, pytałem gdzieś na początku czerwca 1967 roku,
świeżo po tym, jak Paweł VI powołał do godności kardynalskiej
Metropolitę Krakowskiego, czy Polak może zostać papieżem? – Od
blisko V wieków kolejnymi sternikami nawy Piotrowej są Włosi.
Dlaczego? – pytałem z dziecięcą dociekliwością. Mamy przecież
kardynała Wyszyńskiego i kardynała Wojtyłę. Papieża wybierają
kardynałowie na konklawe. Jeżeli mamy dwóch kardynałów, to może
któryś z nich….? Tata się uśmiechnął i nic więcej nie mówił. Niestety, nie
dożył historycznego wydarzenia jakim był 16 października 1978 roku.

Jan Maria Jackowski

Źródło: Niedziela Ogólnopolska 14/2018