Rodzina jest obecnie objęta szczególna kuratela polityczną,
ideologiczną i kulturową. Pod naciskiem współczesności zmienia się
naturalny, sprawdzony przez pokolenia model rodziny. Myślenie o
społeczeństwie w kategoriach rodziny rodzin – co jest oczywistą
konsekwencją natury ludzkiej – z jednej strony oznacza ograniczenia dla
rodziców w interesie rodziny, co jest traktowane dziś jak obciążenie.
Oznacza również ograniczenia dla dzieci, które w nie mniejszym stopniu
są nastawione na siebie i na teraźniejszość.
Z drugiej strony, deprecjonowanie rodziny i odstępstwo od
solidarności pokoleniowej oraz ustalonych na trwałych wartościach
relacji i zobowiązań deprecjonuje człowieka. A mimo to współczesny
człowiek na rzeczywistość patrzy poprzez perspektywę doraźności i
horyzont własnego życia, dlatego brak mu głębszej motywacji do
zakładania własnej rodziny i troszczenia się o nią. Prawa rodziny są
przeciwstawiane prawom mężczyzn i prawom kobiet, a także prawom
dzieci, a nawet „prawom” zwierząt, a w debacie publicznej trwa spór,
czym ma być współczesne społeczeństwo. Czy jest to rodzina rodzin,
tworząca klarowne zależności w sferze praw i obowiązków? Czy jest to
zbiór obywateli-jednostek, pozostających w luźnych związkach i
relacjach?
Na naszych oczach zostały zachwiane tradycyjne role ojca i matki.
Relatywnie zmniejszył się świadomy wpływ rodziców na dzieci. Ojciec,
który nadawał tożsamość społeczną, symbolizował tradycję i ciągłość
kulturową przekazywaną z pokolenia na pokolenie, uczył sztuki życia i
zawodu, jest dziś zapracowany poza domem i nie ma czasu dla swoich
dzieci. Jest wielkim „nieobecnym”; dzieci nie wiedzą co robi i dlaczego
go nie ma w domu przy rozwiązywaniu codziennych problemów.
Mężczyźni nie są już także jedynymi żywicielami rodziny i tylko na mocy
tradycji sprawują rolę głowy rodziny.
Ponadto współczesne państwo przejęło tradycyjną rolę ojca gdyż
wspomaga finansowo rodziny bez ojca i tym samym kieruje do swoich
obywateli komunikat, że ojca może nie być. Matki też dziś są
zapracowane i nie mają czasu dla swoich dzieci, które nie mają się z kim
dzielić swoimi troskami, lękami i nadziejami. Złożoność współczesnego
świata, konflikty i sprzeczności utrudniają młodym proces adaptacji
społecznej. Jeżeli nie mają oni oparcia w rodzinie, gubią się i w brutalny
sposób stykają z rzeczywistością.
Na te zmiany ideologiczno-kulturowe nakładają się tendencje w
postrzeganiu instytucji rodziny przez współczesne państwa. W
oficjalnych dokumentach prawa międzynarodowego i w
ustawodawstwach krajowych rodzina jest najczęściej określana jako
„podstawowa komórka społeczeństwa”. Jak jednak ta wydawałoby się,
oczywista i tak często przytaczana definicja rodziny jest realizowana w
praktyce? Jakie są faktyczne stosunki między państwem a rodziną? Już
przed laty Carlo Casini, znany włoski prawnik i przez wiele kadencji
poseł do Parlamentu Europejskiego, krytykował stosunek władzy
państwowej do rodziny. „Jest to – mówił – stosunek obojętności, a w
wielu wypadkach wrogości. Dlaczego? Jak do tego doszło? Twierdzę, że
państwo straciło sprzed oczu podstawowe racje, dla których rodzina
została ogłoszona <<komórką podstawową>>. Innymi słowy, dzisiaj
prawdziwym problemem politycznym jest definicja rodziny".
To, co Carlo Casini określił mianem problemu definicji rodziny,
wielokrotny senator Republiki Francuskiej, Bernard Seillier, precyzował
następująco: "Bardzo często te same rządy jednocześnie uzasadniają
postanowienia korzystne dla rodziny i takie, które są z nimi sprzeczne.
Czynią to w imię wolności indywidualnej. To odwołanie się do etyki
indywidualistycznej stanowi sedno problemu. Jest to czynnik, który
ujawnia chorobę trawiącą współczesne państwa. Tak, to państwo stało
się organizmem chorym, działającym na oślep, można by powiedzieć
apolitycznym, to znaczy państwem, które widzi tylko jeden cel –
zarządzanie absolutnie wszystkimi sytuacjami; nawet jeżeli są one
przeciwstawne i nie do pogodzenia”.
I dochodzi do takiej konkluzji: „w ten sposób podświadomie
państwo stoi na gruncie filozofii nihilistycznej, co czyni pod przykrywką
pluralizmu. Państwo bowiem przyznaje identyczną legitymację
wszystkim zachowaniom, chcąc uregulować każdą sytuację tak jakby
były to sprawy o tej samej wartości – czyli w gruncie rzeczy bez wartości.
Państwo odmawia ustalenia czytelnej hierarchii między małżeństwem a
konkubinatem, związkami heteroseksualnymi a homoseksualizmem.
Dzieje się to w imię ideologii narzucającej, aby każdy żył jak chce. W
konsekwencji państwo musi zarządzać tymi wszystkimi tendencjami nie
mogąc wprowadzić żadnych kryteriów różnicujących. Rodzina w takiej
perspektywie i ujęciu przestaje być chroniona i jest traktowana
przedmiotowo, a nie podmiotowo".
Współczesność nie jest zatem przyjazna wobec rodziny. Wynika to
również z tego, że współczesność jest nadmiernie skoncentrowana na
sobie samej. Przez to – niejako wbrew deklaracjom zawartym w
oficjalnych dokumentach – nie uznaje wspólnoty rodzinnej jako
„podstawowej komórkę społecznej”, która jest najbardziej trwałym
związkiem społecznym, odpornym na naciski zewnętrzne i dość
niezależnym. Rodzina wymyka się modelowi „społeczeństwa otwartego”
czasów globalizacji, oznacza bowiem ciągłość i tradycję. Istnieje
przecież pamięć genealogiczna o przodkach, a przez dzieci i wnuki
twórcze spojrzenie w przyszłość. Nasze jestestwo w rodzinie zaczyna się
przed naszymi narodzinami, w życiu naszych rodziców i dziadków, i trwa
po naszej śmierci, w życiu naszych dzieci i wnuków. Teraz jest to
wszystko kwestionowane. Dlatego św. Jan Paweł II, zwany jak
najbardziej słusznie „papieżem rodziny”, nauczał, że „przyszłość
ludzkości idzie przez rodzinę!”. I jego nauczanie nic nie straciło na swej
aktualności.
Jan Maria Jackowski
Źródło: W Naszej Rodzinie 5/2018