Władimir Władimirowicz Putin już po raz czwarty został wybrany
prezydentem i będzie rządził Rosją do 2024 r. Nadrzędnym celem
nowego starego prezydenta jest odbudowa na globalnej arenie
supermocarstwowej pozycji Moskwy. Władze na Kremlu po okresie
„smuty” z okresu upadku Związku Sowieckiego i lat 90. chcą
skonsolidować to co od dawna uważają za rosyjską strefę wpływów w
środkowej Europie i Azji oraz stać się jednym z najważniejszych
światowych graczy. Już pokazały, ze nie cofną się przed niczym, czego
dowodem jest aneksja Krymu.
Rosja boryka się z kilkoma zasadniczymi problemami. Po pierwsze
kryzys demograficzny, Rosjan ubywa i społeczeństwo się szybko
starzeje. Po drugie, wieloetniczność i separatyzmy, w tym 20 milionowa
społeczność muzułmańska, co rozsadza integralność państwa. Po
trzecie, struktura gospodarcza, która jest oparta na ogromnych złożach
surowców i ich eksporcie, ale brakuje innowacji i nowoczesnych
technologii.
Lecz Rosja ma liczne atuty i aktywa. Dla Zachodu niezrozumiała jest
logika imperium rosyjskiego, którego terytorium to ponad 17 milionów km
kwadratowych i jest większe od łącznej powierzchni Europy i Australii.
Zazwyczaj to żołnierze bronią kraju, natomiast w Rosji to jego terytorium
broni żołnierzy o czym bardzo boleśnie przekonał się Napoleon
Bonaparte i nikomu – poza Stanisławem Żółkiewskim – nie udało się
zdobyć Moskwy. W Rosji jest inne niż na Zachodzie podejście do praw
człowieka czy relacji obywatel – państwo. Tam tradycyjnie obywatel był
dla państwa, a nie państwo dla obywatela, a człowiek był traktowany jak
ślepo posłuszne narzędzie w rękach władzy.
Rosja jest jedynym na świecie (obok USA) mocarstwem obecnym
zarazem w rejonie Atlantyku, jak i Pacyfiku. Na przestrzeni swych
dziejów udowodniła niezwykłą zdolność do błyskawicznej odnowy
zasobów ludzkich i materiałowych. Władze w Moskwie próbują
przezwyciężyć kryzys demograficzny. Imponujące są nakłady państwa
na realizację polityki rodzinnej i pronatalistycznej. Wylansowano modę
na posiadanie dzieci, co prowadzi do stopniowego odwracania
niekorzystnych tendencji.
W Moskwie nie myśli się doraźnymi kategoriami czysto
ekonomicznymi, ale długookresowymi celami imperialnymi. Eksport
strategicznych surowców, tak samo jak potencjał militarny czy położenie
geopolityczne jest instrumentem polityki. Dziś już gołym okiem widać, że
świat to wielka szachownica, na której pionki i figury toczą między sobą
zacięty bój o ropę, gaz, uran oraz inne surowce, choć opinii publicznej
przedstawia się to jako walkę z terroryzmem, o prawa człowieka, o
standardy demokratyczne, przeciwdziałanie ociepleniu klimatu.
Według John’a N. Graya, znanego brytyjskiego filozofa i politologa,
rywalizacja o źródła energii będzie prawdopodobnie leżała u podstaw
większości konfliktów, jakich możemy oczekiwać w obecnym stuleciu.
Świat bowiem wcale nie odzwyczaja się od ropy. Przeciwnie, jest od niej
uzależniony bardziej niż kiedykolwiek i dlatego najpotężniejsze państwa
starają się kontrolować złoża i zdobywać nowe.
W tej całej tej sytuacji dla Polski ważne jest aby NATO było realnym
gwarantem naszego bezpieczeństwa. Sojusz powstał w 1949 roku, żeby
powstrzymywać, a w razie konieczności, bronić Europę przed sowieckim
atakiem. Po upadku „imperium zła” uznano, że pierwotna misja NATO
została zakończona i w Europie pojawił się pogląd, że Sojusz powinien
przedefiniować swoje cele. Obecnie zachodni przywódcy uczą się na
swoich strategicznych błędach i doszli do oczywistego wniosku, że misja
NATO w Europie jest nadal ważna, gdyż Rosja przez brutalne siłowe
działania zmierza do zmiany granic. Potrzebny jest zatem reset w ocenie
pracy Paktu oraz spójna i skuteczna reakcja na rosyjski imperializm.
Jan Maria Jackowski
Źródło: Niedziela Ogólnopolska 17/2018