Niestety, bez echa pozostało kolejne dramatyczne ostrzeżenie.
Opublikowano bowiem prognozę analityków ONZ, że w dwudziestce
najszybciej wyludniających się krajów świata tylko pięć jest spoza
centralnej Europy. Według ekspertów przyczyną narastającej zapaści
demograficznej jest przede wszystkim spadający przyrost naturalny oraz
masowa emigracja, przede wszystkim dynamicznych i dobrze
wykształconych młodych ludzi. W rankingu najszybciej wyludniających
się krajów świata na pierwszym miejscu jest Bułgaria, z nieznaczną tylko
przewagą w stawce, potem Łotwa, za nimi trzecia Ukraina, czwarta
Mołdawia i piąta Chorwacja. Pierwszą dziesiątkę rankingu zamykają, z
niewiele gorszymi wynikami, Litwa, Rumunia, Serbia, Polska i Węgry.
Tak wygląda lista tych państw, które zdaniem analityków ONZ stracą do
2050 r. największy odsetek ludności od 23 proc. do 11 procent.
Proces spadku dzietności w Polsce rozpoczął się w 1963 roku w
miastach, a w 1995 roku na wsi. Od 1987 roku osiągany przyrost
ludności nie gwarantuje krajowi nawet reprodukcji prostej, co oznacza,
że nas systematycznie ubywa. Spada dzietność polskich rodzin, co w
konsekwencji prowadzi wpierw do starzenia się społeczeństwa , a
następnie do kurczenia się populacji. Utrzymanie się tej tendencji przez
dwa pokolenia oznaczyłoby według demografów, że prawie trzy piąte
dzieci nie będzie miało rodzeństwa, kuzynów, ciotek i wujków, a jedynie
rodziców i dziadków, być może pradziadków. Tym samym pojawi się nie
tylko widmo wymierania Polski, ale także problem rodzin
„rozrzedzonych”, w których na jedno dziecko przypada sześć osób
dorosłych. I to jedno dziecko, gdy dorośnie nie będzie w stanie wspierać
swoich rodziców i dziadków.
Z prognoz demograficznych wynika, że do roku 2025 roku ubędzie
co najmniej milion Polaków, a do 2030 aż trzy miliony. Ulegnie
znacznemu podwyższeniu średnia wieku i drastycznie wzroście odsetek
osób w wieku poprodukcyjnym. Średni wiek mieszkańca Polski, który
wynosi obecnie 36,7 roku wzrośnie w 2030 do 45,5 lat. W 2012 r. na 100
osób w wieku produkcyjnym (18 – 59/64 lata ) przypadało 28 osób w
wieku poprodukcyjnym (60/65 lat i więcej). W 2005 roku były to 24
osoby, a w 2030 będzie już 46 osób. Starzenie się społeczeństwa, o ile
w początkowym etapie ogranicza zapotrzebowanie na wydatki społeczne
państwa (głównie na edukację) i zwiększa dochody na osobę w rodzinie,
o tyle później pociąga za sobą załamanie finansów publicznych, bo
następuje dramatycznie wysoki wzrost wydatków społecznych na
świadczenia emerytalne i opiekę zdrowotną. Nadmierne obciążenie
młodych pokoleń na rzecz starszych zwiększa ryzyko "wtórnego regresu
demograficznego" (młode osoby są tak obciążone podatkami, że nie są
w stanie podjąć trud rodzenia i wychowania własnych dzieci) i utrudnia
szansę wyrwania się ze spirali coraz mniej licznych pokoleń.
Spadek dzietności socjologowie wyjaśniają przy pomocy teorii
drugiego przejścia demograficznego, które polega na imperatywie
zapewnienia samorealizacji. Konsumpcyjny model życia stymuluje
dążenie do posiadania własnych źródeł dochodów z pracy,
odpowiedniego wykształcenia i zadowolenia z życia, a posiadanie dzieci
jest postrzegane jako bariera do osiągnięcia tak wyznaczonych celów.
Dziecko jest jednym z elementów układanki strategii sukcesu: najpierw
praca, mieszkanie, urządzenie mieszkania, samochód, następnie
dopiero dziecko. Drugie przejście demograficzne charakteryzuje
zmniejszenie znaczenia małżeństwa, opóźnianie wieku jego zawierania,
zmniejszanie liczby zawieranych małżeństw oraz zwiększenie roli
związków nieformalnych, a także zmiana wzorca płodności, opóźnienie
wieku urodzenia pierwszego dziecka.
Procesów demograficznych nie da się odwrócić w perspektywie
krótkookresowej – potrzebne są konsekwentne i żmudne działania
długofalowe. To prawda, że Polska pod rządami PiS nadrabia ogromne
zaniedbania w polityce rodzinnej. To za pierwszych rządów tej partii,
jeszcze w 2007 roku, wprowadzono odpis podatkowy na każde dziecko
w rodzinie, co było przełomem w polityce państwa wobec rodziny. Po raz
pierwszy bowiem państwo pobierając podatek dochodowy uwzględniło
fakt posiadania dzieci przez podatnika. W 2016 roku został
wprowadzony Program 500 plus, którego istota sprowadza się do
stwierdzenia, że rodzina jest miejscem rozwoju kobiety i mężczyzny, a
dzieci są traktowane jako najbardziej sensowna, ekonomicznie i
społecznie, inwestycja w przyszłego obywatela, który będzie się
przyczyniał do rozwoju społeczeństwa. Dzięki programowi ubóstwo
ogółem zmalało o 48 proc., a ubóstwo skrajne aż o 98 proc.
Lecz rząd polski absolutnie nie może spocząć na laurach. Niezbędne
jest dalsze zwiększanie ulgi w podatku dochodowym na każde dziecko z
progresją promującą wielodzietność. Polem szczególnej
niesprawiedliwości dotykającej matki jest, że jeżeli kobieta zrezygnuje z
zarobkowej pracy zawodowej lub ją ograniczy na rzecz aktywnego życia
domowego, to zostanie ukarana ona i jej rodzina, gdyż nie uzyskuje
uprawnień do zasiłków czy emerytury oraz pełni usług socjalnych.
Istotę problemu ilustruje następujący przykład. W jednej rodzinie,
Iksińskich, jest 5 dzieci a w drugiej, Igrekowskich, tylko jedno. Jedni i
drudzy utrzymywali i wychowywali dzieci tylko, że Iksińscy więcej. Z
czasem dzieci dorastają i idą do pracy a Iksińscy i Igrekowscy na
emeryturę. Teraz to dzieci Iksińskich pracują na Igrekowskich, którzy
mają o wiele większe świadczenia emerytalne bo pani Iksińska „nie
wypracowała” emerytury albo renty. W ten sposób społeczeństwo
dyskryminuje ekonomicznie kobiety wychowujące dzieci, opiekujące się
chorymi, ludźmi w podeszłym wieku, niepełnosprawnymi, choć właśnie
one, i ich rodziny, poprzez swoją pracę w domu wnoszą olbrzymi wkład
do budżetu państwa, ale nie uczestniczą w jego podziale.
Jan Maria Jackowski
Źródło: W Naszej Rodzinie 4/2018