Podczas senackich prac nad nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci
Narodowej mającej na celu ochronę dobrego imienia państwa polskiego i
narodu polskiego, wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak
przytoczył kłamliwe sformułowania, które mają służyć fałszowaniu historii
i szkalowaniu Polski. Wymienił następujące sformułowania pojawiające
się w światowych mediach, które udokumentowała polska dyplomacja:
„polskie obozy śmierci”, „polska fabryka śmierci”, ”polski holokaust”,
„polskie getta”, „polscy naziści”, „polskie ludobójstwo”, „polskie masowe
morderstwa”, „polskie zbrodnie wojenne”, „polski SS”, „polski Auschwitz”
czy „nazistowska Polska”. Wobec nasilającej się fali tej kłamliwej
propagandy trudno się dziwić, że państwo polskie zaproponowało
regulacje prawne, które mają wyeliminować zachowania polegające na
przypisywaniu narodowi polskiemu lub państwu polskiemu
odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie popełnione
przez III Rzeszę Niemiecką.
Charakterystyczne, że sformułowanie „polskie obozy
koncentracyjne” – na zwróciła uwagę dr Anna Jagodzińska, historyk IPN –
ukazało się po raz pierwszy w latach 50. w jednej z niemieckich
publikacji prasowych. Według niej była to próba sprawdzenia reakcji, czy
rozmycie odpowiedzialności za niemieckie barbarzyństwo i zbrodnie ma
szanse na powodzenie. Dr Jagodzińska podkreśliła, że taka była celowa
polityka historyczna kanclerza Konrada Adenauera zaplanowana na lata.
I oceniła: „To się udało Niemcom”. Równolegle zastosowano eufemizm
„naziści” by nie używać sformułowania Niemcy. A przecież to setki
tysięcy konkretnych Niemców oraz perfekcyjnie zorganizowane państwo
niemiecki w największy w historii syndykat zbrodni mordowało
systemowo miliony ludzi. Takie zmiany pozostają w oczywisty sposób w
sprzeczności z prawdą historyczną. Dr Jabłońska przytoczyła wymowną
uwagę osoby pamietającej czasy wojny, która jej powiedziała: <<wiesz,
jak jeździły tramwaje w Warszawie w czasie okupacji, to napis w
tramwajach brzmiał: „Nur für Deutsche” (tylko dla Niemców), a nie „Nur
für Nazi” (tylko dla nazistów).
Od lat 50. Niemcy do uprawiana swojej polityki historycznej
wykorzystują nie tylko instytucje państwowe i publiczne, ale również
literaturę, a zwłaszcza kino, które w czasach kultury obrazkowej w
sposób niezwykle sugestywny kształtuje zbiorową świadomość. Na
przestrzeni lat powstało wiele filmów, które przedstawiają Niemców
bardziej jako ofiary wojny niż agresorów, jeżeli już natomiast pojawiają
się żołnierze to, co prawda brali udział w wojnie, ale byli przeciwnikami
Hitlera. Mamy zatem filmy o alianckich nalotach bombowych, Niemkach
zgwałconych przez barbarzyńskich Słowian oraz Niemcach
wysiedlonych z Polski i innych krajów. Ta tematyka odwołuje się do
autentycznych wydarzeń, ale w sposób subtelny ulega zatarciu różnica
między przyczynami i skutkami wojny oraz między katem a ofiarą.
Celem takich zabiegów jest wywołanie przekonania, że naprawdę
były „polskie obozy koncentracyjne”, a głównymi ofiarami wojny byli
Niemcy, którym niewyobrażalne cierpienia zadawali enigmatyczni
„naziści” oraz nieokrzesani barbarzyńcy ze wschodu. Polacy natomiast
są zarzewiem wszelkiego zła w Europie. Tym bardziej, że równolegle
powstaje w Europie i Stanach Zjednoczonych sporo filmów
przedstawiających Polaków podczas II wojny wyjątkowo niekorzystnym
świetle. Fałszowanie historii przez tych, którzy mają na sumieniu miliony
istnień oraz przez tych, którzy mają z nimi wspólne interesy, ma nie tylko
służyć próbie moralnego usprawiedliwienia bezmiaru barbarzyństwa.
Generalnie chodzi o deprecjonowanie Polski i podważanie naszego
prawa do mówienia prawdy o II wojnie światowej, by uniknąć
materialnych konsekwencji i odszkodowań za popełnione zbrodnie.
Jan Maria Jackowski
Źródło: Niedziela Ogólnopolska 7/2018