Komisja Europejska przyczepiła się do Polski z powodu powrotu od
1 października do poprzedniego wymiaru wieku przechodzenia na
emeryturę: 65 lat dla mężczyzn, 60 dla kobiet. Zarzuciła Polsce rzekomą
dyskryminacje ze względu na płeć. Minister Elżbieta Rafalska, która
przygotowała odpowiedź rządu na list komisarz ds. równości płci Very
Jourovej i komisarz ds. socjalnych Marianne Thyssen, powiedziała jasno
stwierdziła: "Stoją za nami mocne argumenty. Nie ma mowy o żadnej
dyskryminacji".
Unia Europejska nie ma tak naprawdę do czego się przyczepić i szuka
kolejnych obszarów, w których rzekomo naruszane są „prawa
europejskie”. Jeżeli chodzi o wiek emerytalny, zarzut jest tym bardziej
absurdalny, że na mocy Dyrektywy 79/7/EWG z 19 grudnia 1978 r. (która
nadal obowiązuje) państwa członkowskie maja swobodę w zakresie
ustalania wieku emerytalnego. Stąd różny wiek emerytalny w Austrii,
Bułgarii, Czechach, Chorwacji, na Litwie, w Rumunii i w Wielkiej Brytanii.
Ponadto Polska wchodząc do Unii Europejskiej miała zróżnicowany
wiek emerytalny, który został zrównany i przedłużony do 67 lat przez
rząd PO – PSL wbrew zdecydowanej większości Polakom. Było to 65 lat
dla mężczyzn i 60 dla kobiet. Funkcjonowały wtedy również rozliczne
emerytury pomostowe, między innymi dla dziennikarzy, ale także dla
innych grup zawodowych, które mogły przejść na emeryturę w pełnym
zakresie nieco wcześniej, niż inne grupy. Nie przeszkadzało to nikomu, a
Polska w żaden sposób nie zobowiązywała się, że w tym zakresie
będzie realizowała na sztywno podwyższenie czy zrównanie wieku
emerytalnego mężczyzn i kobiet.
Zróżnicowany wiek emerytalny świadczy o docenieniu roli kobiet oraz
uznaniu ich uprzywilejowanej pozycji w polskiej tradycji. W naszym kraju,
jeszcze w okresie międzywojennym, kobiety przechodziły na emeryturę
wcześniej, z uwagi na różne role, które podejmują. Jeden z istotnych w
tej chwili elementów przemawiających za obniżeniem wieku
emerytalnego to nie tylko kwestie zdrowotne, ale również kulturowe.
Bardzo często babcie włączają się w pomoc swoim dzieciom poprzez
wychowywanie czy wspieranie w wychowaniu ich dzieci. Ten element
solidarności pokoleniowej przez lata ukształtował się w tym zakresie.
Przedłużanie aż o 7 lat wieku emerytalnego dla kobiet złamało ten
kilkupokoleniowy konsensus. Kobieta pracowała zawodowo krócej, ale
przecież drugi, a właściwie pierwszy etat nierzadko ma w domu. Bez
pracy domowej wykonywanej przede wszystkim przez kobiety (opieka
nad dziećmi, opieka nad osobami starszymi, przygotowywanie posiłków,
zakupy, pranie, sprzątanie etc.), której wycena w świetle badań
Eurostatu stanowi aż 30 proc. PKB państw UE, załamałyby się
gospodarki krajów członkowskich. Gdyby ta praca nie była wykonywana,
albo gdyby za nią trzeba było płacić, nie byłoby możliwe funkcjonowanie
społeczeństw.
Dopatrywania się w tym praktyk dyskryminacyjnych jest przejawem
chorej ideologizacji całej sfery życia publicznego. Na tej samej zasadzie
można za chwilę zażądać od Unii na przykład wprowadzenia równego
wieku śmierci dla wszystkich: mężczyzn i kobiet, bo przecież mężczyźni
statystycznie umierają wcześniej i może to zostać uznane za
dyskryminację. Przykład, którym się posłużyłem, pokazuje do jakiego
absurdu prowadzą te wszystkie ideologiczne, równościowe koncepcje,
oderwane od realiów biologicznych i kulturowych i kwestionujące
równoprawne i uzupełniające się role mężczyzn i kobiet. Natury nie da
się zmienić, nawet najbardziej idiotycznymi dyrektywami czy zaleceniami
urzędników z tak zwanego „obozu postępu i demokracji”.
Jan Maria Jackowski
Źródło: Niedziela Ogólnopolska 38/2017